„Dziennik diety” B. Dąbrowska-Górska, M. Jarzynka-Jendrzejewska, E. Sypnik-Pogorzelska – recenzja
„Dziennik diety. Szczuplej dzień po dniu” Wydanie II dietetyczek Barbary Dąbrowskiej-Górskiej, Magdaleny Jarzynki-Jendrzejewskiej oraz Ewy Sypnik-Pogorzelskiej to pozycja, która mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Nie tylko przekazuje czytelnikowi niezbędną wiedzę na temat zdrowego odchudzania, przybliża sposób liczenia BMI (Body Max Index), PPM (Podstawowa Przemiana Materii) czy CPM (Całkowita Przemiana Materii), ale też pozostawia miejsce na własne notatki oraz na 3-miesięczne codzienne zapiski dotyczące posiłków. Język książki jest klarowny, prosty i… pełen zrozumienia. Tak, właśnie tak czuję – że autorki rozumieją każdego czytelnika, który pragnie zrzucić zbędne kilogramy i wreszcie z przyjemnością patrzeć na siebie w lustrze. Dziennik jest wydany bardzo przejrzyście pod względem graficznym.
Początek książki poświęcony jest właśnie teorii, ale ujętej od praktycznej strony. Wprowadza do prowadzenia własnego dziennika, pokazuje, w jaki sposób robić to prawidłowo, na co zwracać uwagę, a nawet jak wybrać odpowiedni dla siebie cel, czyli ilość kilogramów do stracenia. Następnie rozpoczynamy naszą pracę, wypełniając kartę „O mnie”, by przejść do poszczególnych dni, tygodni i miesięcy odchudzania i zmieniania nawyków żywieniowych.
Bardzo spodobało mi się to, że każdy tydzień rozpoczyna się motywującym cytatem oraz opisem wybranego superproduktu. Nie, nie są to jakieś wymyślne i trudnodostępne produkty, ale za to: jogurt, pomidory, brokuły, jajka, gorzka czekolada, soczewica, olej rzepakowy, jabłko. Każdy z produktów jest opisany z uwzględnieniem jego właściwości zdrowotnych. Na zakończenie poszczególnych miesięcy robimy podsumowanie naszych osiągnięć w odpowiednich rubrykach. Na końcu książki mamy tabelkę, w której możemy wpisać nasze ulubione produkty oraz przedstawić przy pomocy wykresu zmianę w naszym współczynniku BMI. Autorki stworzyły też listę zakupów produktów, które zawsze powinniśmy nabywać świeże oraz które powinniśmy przechowywać w domu, by mieć je zawsze pod ręką – listę tę można wyciąć z książki i powiesić w kuchni, np. na lodówce.
Uważam, że tego rodzaju rozwiązanie, czyli książka-dziennik to genialny pomysł dla osób, którym ciężko zmobilizować się do działania, mimo tego że bardzo by chciały coś wreszcie zrobić nie tylko ze swoją wagą, ale w ogóle ze swoim życiem. Jeśli nie chcesz, by Nowy Rok po raz kolejny zacząć z postanowieniem „Od jutra się odchudzam” – ta książka jest dla ciebie. Jeśli nie chcesz przed kolejną imprezą rodzinną z rozczarowaniem szukać w szafie sukienki, w którą się zmieścisz – ta książka jest dla ciebie. Zacznij od dziś, a nie od jutra. Sięgnij po „Dziennik diety”, który z pewnością ci pomoże.
"Dziennik diety. Szczuplej dzień po dniu"
Od dawna mówi się (i udowodniono to naukowo), że najlepsze efekty w odchudzaniu osiągają ci, którzy notują swoje posiłki i ich kaloryczność, zapiszą na kartce, jaki mają cel, dzięki czemu łatwiej im do niego dążyć. Zazwyczaj wykorzystują do tego zeszyty – może nawet specjalne ozdobne, kupione w sklepie papierniczym, a nie w zwykłym supermarkecie, czasami może mają dziesiątki małych karteczek, które z czasem coraz trudniej posegregować. Wydawnictwo Sensus z kolei proponuje nam książkę w formie notatnika.