Kurczak z podejrzanym nalotem w środku. Ekspert wyjaśnia, czy spożycie takiego mięsa jest niebezpieczne
Klient jednej z sieci handlowych po rozpakowaniu tuszki z kurczaka zorientował się, że drób, mówiąc delikatnie, nie wygląda zbyt apetycznie. Zdjęciem podzielił się w mediach społecznościowych, zastanawiając się, czy spożycie tego mięsa jest niebezpieczne dla zdrowia. Zapytaliśmy o opinię krajowego specjalistę z zakresu patologii ptaków.
1. Zdjęcie kurczaka z dziwnym nalotem
Pan Sławomir postanowił podzielić się zdjęciem kurczaka zakupionego w popularnym dyskoncie.
"W piersiach znajdowało się coś zielonego, włóknistego, jakby zagnieździł się tam 'obcy'. Poczytałem, podzwoniłem - mogło to być wszystko - rak, inna choroba zakaźna, niezakaźna..." – opisuje problem na swoim profilu na Facebooku.
W sanepidzie dowiedział się, że tylko badania laboratoryjne są w stanie potwierdzić, co to dokładnie za choroba.
Zdjęcie wywołało w sieci burzliwą dyskusję. Część internautów sugerowała, że nalot może świadczyć o tzw. miopatii mięśni piersiowych, zwanej również chorobą zielonych mięśni. Inni podejrzewali, że to nowotwór. Pod zdjęciem pojawiło się 2,8 tys. komentarzy, a post został udostępniony 10 tys. razy.
2. Mięso chorego kurczaka
Internauci chętnie dzielili się opiniami na temat tego, jaka może być przyczyna obrzydliwego wyglądu mięsa.
"Gdybyście mieli pojęcie o hodowli kurcząt i dbali o swoje zdrowie, to w zasadzie byście w ogóle kurzego mięsa nie ruszali. To jest pewnie mutacja jakich wiele" – napisał jeden z komentujących.
"Takie mięso wrzuca się na filet B do osobnych pojemników. Ci, którzy badali to mięso, doskonale wiedzieli, co jest grane" - czytam w innym z wpisów.
"Nowotwór... nawet tak mocno naszprycowane lekami kurczaki raczydło dopada! Szok".
"Znam temat, też to przerabiałam. Jest to efekt faszerowania drobiu antybiotykami. Przerost mięśnia itp."
To tylko niektóre z bardzo licznych komentarzy. Wielu internautów stwierdziło, że to choroba zielonych mięśni i nie ma się czego obawiać. Postanowiliśmy więc zasięgnąć opinii eksperta i wyjaśnić sprawę podejrzanego mięsa drobiowego.
3. Mięso drobiowe z dziwnym nalotem
Przesłaliśmy zdjęcia zakupionego w dyskoncie kurczaka do prof. dr hab. Piotra Szeleszczuka, kierownika Zakładu Chorób Ptaków Katedry Patologii i Diagnostyki Weterynaryjnej, Wydziału Medycyny Weterynaryjnej SGGW.
Ekspert nie miał wątpliwości co do tego, że nie mamy tutaj do czynienia z tzw. chorobą zielonych mięśni. Natomiast stwierdził, że jest to ropień głęboki.
- To wygląda na miejscowy stan zapalny z wytwarzaniem włóknika. Inaczej mówiąc, jest to ropień bakteryjny, który wytworzył się w powięzi między mięśniem piersiowym głębokim i powierzchownym z gromadzeniem się mas włóknika. To żółte, które widzimy na zdjęciu, to jest właśnie włóknik – wyjaśnia ekspert. - Najprawdopodobniej jest to efekt jakiegoś zakażenia bakteryjnego (gronkowcem czy paciorkowcem), co spowodowało odczyn obronny organizmu – mówi prof. dr hab. Piotr Szeleszczuk w rozmowie z WP abcZdrowie.
Ropień głęboki brzmi mało apetycznie. Zatem czy to mięso nadaje się do jedzenia?
- Tuszka i wszystkie jej elementy nie nadają się do spożycia i powinny być zutylizowane. Przestrzegam przed jedzeniem tego kurczaka nawet po obróbce termicznej ze względów zdroworozsądkowych i na potencjalne ryzyko dla zdrowia – stanowczo odradza profesor.
Pytanie, jak to możliwe, że takie mięso mogło trafić do sprzedaży. Okazuje się, że stoi za tym czysto ludzkie niedopatrzenie.
- Podejrzewam, że w związku z tym, że kurczak nie był w kawałkach, a jako cała tuszka, to nie można było dojrzeć tej wady jakościowej w trakcie kontroli. To się na szczęście zdarza niezwykle rzadko – uspokaja ekspert. - Klient powinien wrócić z tym do sklepu i zażądać zwrotu pieniędzy, ponieważ to jest wada jakości ukryta – dodaje krajowy specjalista z zakresu patologii ptaków.
Przeczytaj także: Zjadł niedogotowanego kurczaka w restauracji. Był sparaliżowany od szyi w dół
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl