Odstawiłam kawę na tydzień. Oto, co się stało
Jest poniedziałek. Przychodzę do redakcji, gdzie w powietrzu już od siódmej rano czuć zapach świeżo zmielonej kawy. Express działa nieustannie na pełnych obrotach. Biorę kubek i nalewam sobie zimnej wody. Od dzisiaj kawa dla mnie nie istnieje. Dlaczego? Postanowiłam, że przez tydzień nie będę jej piła. Zamiast tego mam wodę i herbatę – w każdej formie i o każdej porze dnia.
1. Odstawiam kawę!
Dla osób, które nie piją codziennie kawy, moja decyzja o jej odstawieniu na tydzień może nie wydawać się niczym szczególnym. Dla mnie jednak było to prawdziwe poświęcenie. Przed testem piłam trzy, cztery kawy dziennie. Jeden kubek dostarcza ok. 30-60 mg kofeiny.
Oznacza to, że codziennie dostarczałam organizmowi ok. 240 mg tej substancji. Zdaniem ekspertów, maksymalna dzienna dawka wynosi 400 mg. I chociaż jej nie przekraczałam, organizm zdążył się już zapewne uzależnić. Skutki boleśnie odczuwałam każdego dnia.
Alternatywą dla kawy jest zielona herbata. Zawarte w niej antyoksydanty miały zniwelować bóle głowy związane z odstawieniem kofeiny.
2. Poniedziałek
7:00 - Żaden dobry dzień nie może się rozpocząć bez kubka ciepłej kawy – to zdanie jest ze mną już od paru dobrych lat. Dzisiaj jednak będę musiała poradzić sobie inaczej. Od razu po przyjściu z redakcji zamiast kubka z kawą, przychodzę do biurka ze zwykłą wodą. W końcu sobie obiecałam!
10:00 – Wmawiam sobie, że wytrzymam. Co 15 minut mam ochotę się poddać i zrobić sobie moją ulubioną kawę z odrobiną mleka. Z godziny na godzinę czuję się coraz słabsza. Skręca mnie na samą myśl o kubku tego czarnego napoju.
Zauważam problemy z koncentracją. Ciągle ziewam. W końcu idę zrobić sobie zieloną herbatę. Widzę też, że cały czas czuję głód i niesamowitą ochotę na coś słodkiego. Podjadam. Napar nie pomaga. Czy mogę sobie zrobić drzemkę?
15:00 – Wychodzę z pracy. Zamiast jak zwykle na miasto, od razu wracam do domu. Nie interesuje mnie nic, co nie jest kawą. Przebieram się w piżamę i idę spać. Czuję się jak po nieprzespanej nocy. A przecież spałam siedem godzin!
18:00 – Pierwszą myślą po przebudzeniu jest kawa. Boli mnie głowa. Czuję się tak, jakby w moim organizmie rozwijał się wirus grypy. Jestem osłabiona, bolą mnie mięśnie. Oprócz tego nadal odczuwam ssanie w żołądku. Zaczynam fantazjować o czekoladowym ciastku oraz kawie z mlekiem i cynamonem. Tak objawia się uzależnienie od kofeiny.
Skąd u mnie zwiększony apetyt? To sygnał, że organizm ma mniej energii niż zwykle.
3. Wtorek
Kolejny dzień bez kawy. Nawet nie chce mi się wstawać. Mój nastrój określam jako "depresyjny". Nic mi się nie chce, nic mnie nie śmieszy. Nie jestem dobrym kompanem do rozmów, a wykonywanie obowiązków w pracy zajmuje mi zdecydowanie więcej czasu niż zazwyczaj. Napar z zielonej herbaty, chociaż przecież też ma w sobie kofeinę, na mnie nie działa. Mówiąc kolokwialnie - nie ogarniam.
Ciągle chce mi się jeść. Teraz mam ochotę nie tylko na słodycze, ale i na fast food. Bez poczucia winy zjadłabym cheeseburgera z dużymi frytkami. I nuggetsy. I wrapa.
Dalej boli mnie głowa. Skąd ten objaw? Gdy pijemy kawę, zawarta w niej kofeina walczy z adenozyną. To związek chemiczny przesyłający sygnały o senności. W momencie odstawienia czarnego napoju, kofeina przestaje blokować receptory adenozynowe. Efektem jest nie tylko zmęczenie, ale i rozszerzanie się naczyń krwionośnych. To z kolei wywołuje ból głowy.
Wieczorem (po godzinnej drzemce) spotykam się z przyjaciółką. Odruchowo chcę zamówić kawę. W ostatnim momencie przypominam sobie o moim eksperymencie. Plotkowanie przy soku z pomarańczy nie cieszy tak samo...
4. Środa
Jest źle. Nie mogę patrzeć, gdy ktoś pije kawę. Zastanawiam się, czy dalszy eksperyment ma sens. Na biurku piętrzą się kubki po zielonej herbacie. I tak nic nie dają. Jedyną zmiana, którą zauważyłam od poniedziałku, jest fakt, że jeszcze bardziej polubiłam smak naparu.
Dzisiaj po przyjściu z pracy nie wracam od razu do łóżka. Sprzątam, robię pranie. Głowa boli jakby mniej. Zieloną herbatę zamieniam na owocową. I tak nie widzę różnicy.
5. Czwartek
Budzę się jak zwykle przed 6:00 rano. Zaskakuje mnie to, że jestem wyspana. Pierwszy raz nie odczuwam też burczenia w brzuchu. W pracy czuję przypływ energii. Już nie mam ochoty wyrywać kawy z rąk koleżanek z pracy. Nadal jednak jestem głodna. Nie pomaga regularne jedzenie posiłków. To jednak nic w porównaniu do tego, co przeżywałam jeszcze kilka dni wcześniej.
Najgorsze chyba minęło.
6. Piątek
Nie przeszkadza mi zapach kawy unoszący się w redakcji. Nie obrażam się na cały świat, "bo wszyscy mogą ją pić, a ja nie!". Już nie irytują pytania koleżanek "Jak tam bez kawy?". Szczerze odpowiadam, że czuję się dobrze.
Chociaż jest początek weekendu, idę spać o godz. 21.00. Po całym tygodniu walki z uzależnieniem od kofeiny, pozwalam sobie na długi sen.
7. Weekend
Soboty i niedziele wyglądają u mnie bardzo podobnie. Zaraz po obudzeniu się, zakładam szlafrok i leniwie snuję się po domu w oczekiwaniu na zagotowanie się wody. Zalewam duży kubek kawy z mlekiem. Następnie wracam z nim do łóżka, gdzie do południa oglądam seriale i odpoczywam.
Zatęskniłam za smakiem kawy. Zamiast tego, z bólem serca, przygotowuję sobie kakao. Jakoś trzeba przetrwać jeszcze te dwa dni.
8. Wnioski
Mamy kolejny poniedziałek. Przeżyłam bez kawy tydzień. Przez ten czas przynajmniej kilka razy dziennie miałam ochotę się poddać. Zmagałam się z silnymi bólami głowy, zaburzeniami koncentracji i spadkiem nastroju. Nieustannie chciało mi się jeść.
Czy było warto? Tak. Organizm na pewno mi za to podziękuje. Mam więcej energii, skończyły się też moje problemy z zasypianiem. Taki detoks od kawy polecam każdej osobie, która zmaga się z brakiem sił i zmęczeniem. Czy wrócę do kawy? Tak, ale będę starała się ją ograniczyć. Może jedna dziennie wystarczy?