Schudła 24 kilogramy. Metamorfoza Ilony Pęcherek
Z niepewnej dziewczyny przeistoczyła się w odważną kobietę ze sprecyzowanymi planami na przyszłość. Dzięki determinacji, wsparciu bliskich i trenerki personalnej Ilona Pęcherek zrzuciła 24 kilogramy. Kluczem do sukcesu były proste triki dietetyczne i aktywność fizyczna, która sprawia przyjemność.
WP abcZdrowie: Co dziś różni Ilonę Pęcherek od dziewczyny, którą była przed metamorfozą?
Ilona Pęcherek: Myślę, że dzieli nas naprawdę dużo i nie mam na myśli tylko wyglądu, który po utracie zbędnych kilogramów diametralnie się zmienił, ale również stosunek do świata i otaczających ludzi. Dziewczyna sprzed metamorfozy, choć na pozór zawsze uśmiechnięta, była niepewna siebie, zakompleksiona, ale też świetnie potrafiła ukrywać to, z czym się borykała.
Jestem przekonana, że gdyby wtedy miała okazję udzielić jakiegokolwiek wywiadu, na pewno by się na to nie zgodziła. Nie była może aż tak wycofana, angażowała się w działania, ale z perspektywy czasu sądzę, że była to próba pokazania innym i samej sobie, że wszystko u niej dobrze i wygląd nie jest żadną przeszkodą. Obecnie Ilona jest przede wszystkim aktywna, odważna, pewna siebie, wie, dokąd zmierza i ma jasno określone cele.
Z jakimi kompleksami zmagała się pani przed rozpoczęciem odchudzania?
Największym moim kompleksem oczywiście była waga. Wszystkie koleżanki były szczupłe. Widziałam pomiędzy nami dużą dysproporcję, co dodatkowo sprawiało, że czułam się gorzej ze swoim ciałem. Choć nigdy nikt nie powiedział mi wprost niczego przykrego, jednak zawsze znalazła się jakaś dobra duszyczka, która informowała mnie o tym, co ktoś opowiada na mój temat. Najczęściej były to wypowiedzi dotyczące mojej wagi. Tego, że jestem za duża, za gruba itp.
Przeczytaj także
Zrzuciła pani 24 kilogramy. W jaki sposób udało się pani to zrobić?
Utracone kilogramy to zasługa diety, treningów personalnych, ale również zajęć fitness, na które uczęszczałam. Jadłam posiłki regularnie, wszystko było przygotowane według zaleceń z rozpiski. O podjadaniu nie było mowy. Wyeliminowałam z diety słodycze. Piłam dużo wody. Ćwiczyłam z Marzeną [Bębenek – przyp. red.], starałam się dawać z siebie wszystko, byłam bardzo zaangażowana. Popołudniami często wracałam do klubu na zajęcia fitness. Systematyczne treningi, ale również przestrzeganie diety zaowocowało utratą kilogramów, lepszym samopoczuciem i, co najważniejsze, wygrałam z astmą.
Trenerka Marzena Bębenek twierdzi, że wywróciła pani swój sposób odżywiania do góry nogami. Jakie zmiany wprowadziła pani do codziennej diety?
Zmiana była ogromna i oczywiście trudno nie zgodzić się z Marzeną. Wywróciłam sposób odżywiania do góry nogami. Przed odchudzaniem jadłam nieregularnie. Sięgałam po słodkie napoje, słone przekąski, słodycze. Często zdarzało mi się wyjść z domu bez śniadania, ale nie odmawiałam sobie kolacji, której podstawą zazwyczaj było białe pieczywo. Dzisiaj mam większą świadomość dotyczącą żywienia. Czytam etykiety produktów.
Dbam o to, aby moje posiłki były regularne, zróżnicowane, pełnowartościowe i bogate w warzywa. Czasem poświęcam sporo czasu na ich przygotowanie, ale lubię to robić. Fit desery to zdecydowanie to, co wychodzi mi najlepiej. Dodam jeszcze, że uwielbiam patrzeć, jakie moi znajomi mają miny, kiedy nagle dowiadują się, że to słodkie, czekoladowe, pyszne ciasto, którym właśnie ich poczęstowałam, jest np. z dodatkiem kiszonej kapusty.
Początkowo na sali treningowej z powodu braku kondycji toczyła pani walkę z samą sobą. Jakie ćwiczenia znalazły się w pani planie treningowym?
Ćwiczenia były dostosowane do moich możliwości. Ze względu na brak kondycji i astmę, z którą się zmagałam, na początku zaczęłyśmy delikatnie, aby sprawdzić, jaka jest moja wydolność, a potem stopniowo Marzena zwiększała poziom trudności. W planie treningowym znalazły się zarówno ćwiczenia cardio, jak i siłowe. Wykorzystywałyśmy różnego rodzaju przyrządy, takie jak: piłki, hantle, kettle, gumy, taśmy TRX i tutaj należą się podziękowania dla Marzeny za kreatywność i różnorodność ćwiczeń, dzięki czemu w moje treningi nie wkradła się monotonia i z chęcią przychodziłam na kolejne.
Bez wątpienia w trakcie odchudzania towarzyszył pani pot. Czy pojawiały się też łzy?
Oj tak, potu zdecydowanie nie brakowało! Łzy również się pojawiały, ale bardziej dlatego, że gubiąc zbędne kilogramy, często wracałam myślami do negatywnych komentarzy, jakie usłyszałam na swój temat. To był chyba taki moment rozprawienia się z tym wszystkim i wtedy faktycznie zdarzało się, że emocje brały górę. Na szczęście podnosiłam się szybko i dawałam z siebie tyle, ile mogłam. Nie miałam natomiast kryzysu związanego z tym, że nie uda mi się osiągnąć założonego celu. Waga z dnia na dzień spadała, nie brakowało mi wsparcia, co dodatkowo nakręcało mnie do działania.
Kto w drodze do lepszej sylwetki wspierał panią najmocniej?
Wsparcie podczas procesu odchudzania jest nieocenione i największe dostałam od mojej Mamy. To ona, choć początkowo nieco sceptycznie nastawiona, mówiła, że dam radę. Dbała o moje posiłki, gdy z jakichś względów nie dałam rady przygotować ich sama, cieszyła się razem ze mną z każdego utraconego kilograma i nie protestowała, gdy zrobiłam w naszej kuchni małą rewolucję.
Marzena, moja trenerka, również nieustannie podnosiła mnie na duchu, wierzyła, że mogę i osiągnę cel, który sobie postawiłam. Znajomi również nie pozostali w tej kwestii bez znaczenia. Dostawałam sporo wiadomości, że trzymają kciuki, kibicują, po jakimś czasie przestali żartować z pudełek z jedzeniem, które nosiłam ze sobą. I potrafili zrozumieć, dlaczego nie wypiję z nimi piwa i nie zjem pizzy.
Przeczytaj także
Jakiej rady (na podstawie własnych doświadczeń) udzieliłaby pani osobom, które chciałyby schudnąć?
Przede wszystkim: aby się nie zniechęcały i szukały takiej formy aktywności fizycznej, która im najbardziej odpowiada. Aktualnie kluby fitness dysponują naprawdę ogromną ofertą zajęć, przez co jestem pewna, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Jeżeli chodzi o dietę, początki nigdy nie są łatwe, ale warto się zmobilizować i wprowadzać stopniowo zdrowe zamienniki produktów, które dotychczas jedliśmy, np. ziemniaki zamienić na ryż, białe pieczywo na pełnoziarniste itp. Internet to kopalnia fit przepisów. Warto z niego korzystać, poszukując kulinarnych inspiracji. Gwarantuję Wam! Cudowne samopoczucie wynagrodzi wszystkie Wasze wysiłki. Trzymam mocno kciuki, powodzenia!