Ryby dzikie czy hodowlane? Ekspert wyjaśnia, jakie ryby warto jeść, a których lepiej nie kupować
Ryby nie są zdrowe, bo zawierają metale ciężkie? Łosoś z hodowli jest równie trujący jak kurczak z fermy? Polacy karmią się mitami na temat ryb. Eksperci wyjaśniają, jakie ryby faktycznie lepiej omijać, a jakie należy jeść jak najczęściej.
1. Hodowle morskie są równie trujące jak hodowle przemysłowe zwierząt?
Polacy jedzą najmniej ryb w Unii Europejskiej. Gdy statystyczny Portugalczyk zjada rocznie 55,3 kg ryb i owoców morza, Hiszpan – 46,2 kg, Litwin – 44,7 kg, to Polak ledwie 13 kg.
Winne temu są nie tylko dosyć wysokie ceny ryb i owoców morza, ale i często szkodliwe mity na ich temat. Jeden z nich mówi o tym, że hodowle ryb są równie trujące dla środowiska jak przemysłowe hodowle zwierząt. Ile jest w tym prawdy?
- Hodowle ryb mają wpływ na środowisko, ale jest on nieporównywalnie niższy niż w przypadku hodowli zwierząt - podkreśla dr Tomasz Kulikowski z Zakładu Ekonomiki Rybackiej Morskiego Instytutu Rybackiego.
Jak wyjaśnia ekspert, największe wątpliwości budzą hodowle ryb morskich, które są prowadzone na otwartych akwenach.
- Przykładowo łososie atlantyckie hoduje się w dużym zagęszczeniu. Ryby są intensywnie karmione, a to powoduje dużą ilość odchodów. Jeżeli taka hodowla jest umieszczona daleko od brzegu i w miejscu, gdzie są silne prądy morskie, to nie będzie to miało wpływu na środowisko, ponieważ odchody są rozpraszane na dużej przestrzeni - opowiada Kulikowski.
W Polsce hodowle ryb morskich prawie nie istnieją. Jest natomiast dość długa tradycja hodowli ryb słodkowodnych. - Takie hodowle dzielimy na dwa rodzaje. Pierwszy to niskointensywne hodowle, w których są hodowane karpie. Jest to produkcja, w której ryba nawet połowę pokarmu pobiera z naturalnego środowiska, czyli jest tylko dokarmiana, i to głównie zbożem. Jest to rodzaj hodowli bardzo zbliżony do naturalnego środowiska dla ryb i ma bardzo niski wpływ na środowisko - mówi Kulikowski.
Drugim rodzajem są hodowle intensywne, w których są hodowane pstrągi oraz ostatnio coraz częściej również jesiotry.
- Coraz więcej takich hodowli spełnia normy środowiskowe, ponieważ korzystają z technologii zawracania wody. Oznacza to, że woda jest pobierana z rzeki i wpuszczana do basenów z rybami. Następnie woda nie jest z powrotem odprowadzana do rzeki, tylko idzie do filtracji mechanicznej, gdzie jest oczyszczana z zawiesiny, czyli odchodów. Następnie jest filtrowana biologicznie. Po tym oczyszczeniu woda jest ponownie wpuszczana do basenów - opowiada Kulikowski.
Jak zaznacza ekspert, filtracja sprawia, że takie hodowle zużywają więcej prądu, ale w dalszym ciągu ich ślad węglowy jest znacznie mniejszy niż przy hodowli mięsa.
2. Czy ryby z hodowli są toksyczne?
Wielu Polaków uważa, że łosoś z hodowli jest równie "nafaszerowany" chemią i antybiotykami jak kurczak z fermy. Według dra Kulikowskiego, jeśli porównywać ryby do innych sektorów żywieniowych, to dostają one stosunkowo rzadziej ostrzeżenia o przekroczeniu substancji toksycznych.
- W ciągu ostatnich 5-6 lat nie spotkałem się z ani jedną zakwestionowaną partią łososia, w której byłoby wykryte przekroczenie normy jakiejś substancji chemicznej. Takich komunikatów nie było nie tylko w Polsce, ale i w całej UE. Co więcej, raporty z Norwegii pokazują, że przez ostatnie lata stosowanie antybiotyków w hodowlach zostało istotnie zmniejszone - podkreśla dr Kulikowski.
Zdaniem eksperta ryby hodowane w Europie są bezpieczne dla konsumentów.
- Przy hodowlach labraksa w Grecji, dorady w Hiszpanii czy łososia w wodach norweskich zużywa się naprawdę mało antybiotyków - wyjaśnia dr Kulikowski.
3. Ryby dzikie czy z hodowli?
Jak podkreśla Kulikowski, gdybyśmy przy wyborze ryb kierowali się wyłącznie dobrem środowiska, warto byłoby zwrócić uwagę na organizmy niskotroficzne, czyli takie, które w piramidzie żywieniowej znajdują się najniżej.
- Doskonałym wyborem mogą być omułki oraz ostrygi. Są one hodowane, ale nie są sztucznie karmione. Takie hodowle nie mają wpływu na środowisko, a same mule są bardzo bogate w składniki odżywcze - wyjaśnia ekspert.
Jeśli chodzi o ryby, to najlepszym wyborem są:
- szproty,
- sardynki,
- śledzie,
- makrele,
- karpie.
- Jeśli przy wyborze ryb kierujemy się nie tylko zdrowiem, ale i środowiskiem, to poleciłbym gatunki ryb, do których produkcji nie potrzebujemy dużych zasobów środowiskowych. Czyli nie musimy jak w przypadku łososia odławiać małych rybek, żeby wyprodukować karmę - wyjaśnia dr Kulikowski.
4. Ryby ze zrównoważonego źródła
Podczas zakupu ryb warto wybierać produkty z niebieskim znakiem MSC. To gwarancja, że na naszych stołach znajdą się dziko złowione ryby i owoce morza, które pochodzą ze zrównoważonego źródła.
Innym oznaczeniem, które również pomoże nam podczas zakupów, jest znak ASC, który znajdziemy na rybach hodowlanych, ale tylko tych pochodzących z odpowiedzialnych hodowli.
To dwa kluczowe certyfikaty informujące konsumentów o tym, że ryby i owoce morza spełniają normy środowiskowe.
5. Jakich ryb i owoców morza należy unikać?
Dr Kulikowski radzi, aby zachować ostrożność przy kupowaniu ryb sprowadzonych z Wietnamu oraz krewetek z Indii, ponieważ w obu przypadkach zdarzają się partie z przekroczeniem zawartości leków weterynaryjnych.
Oprócz tego należy unikać delikatesowych ryb pochodzących z Morza Śródziemnego oraz Atlantyku:
- tuńczyka,
- włócznika,
- miecznika.
- W tych gatunkach ryb stosunkowo częściej zdarzają się partie zanieczyszczone wysoką zawartością rtęci. Wynika to z faktu, że te ryby długo żyją, a w ich organizmach mogą kumulować się metale ciężkie - opowiada ekspert.
Pod względem zanieczyszczenia metalami ciężkimi ryby słodkowodne pochodzące z polskich hodowli są zdecydowanie zdrowsze od morskich. Jednak nie zawierają one najcenniejszego składnika, czyli kwasów omega 3.
6. Co z rybami mrożonymi?
Świeża ryba nie zawiera glazury, czyli warstwy ochronnej z lodu, której celem jest zabezpieczenie ryby przed wysychaniem. Zawierają ją za to ryby mrożone. Warto wybierać takie, których wartość glazury oscyluje w okolicach 5-8 proc.
Właściwy wybór ułatwiają skróty znajdujące się na opakowaniu.
IQF – to właśnie tym skrótem najczęściej oznacza się występowanie glazury w rybach. Warto wiedzieć, że glazura techniczna nie powinna przekraczać 5-8 proc. wagi produktu. Niestety, wiele firm, zwłaszcza z dalekiego wschodu, stosuje 25-35 proc. glazury, co pogarsza jakość ryb i sprawia, że rozpadają się podczas obróbki termicznej. Zakup ryb z takim oznaczeniem jest odradzany.
SHP – to forma pakowania ryb w bloki bez zbędnej glazury. Ryby z takim oznaczeniem są szczelnie zabezpieczone odpowiednim opakowaniem, które zapobiega wysychaniu.
IWP – to sposób pakowania każdej ryby w opakowanie jednostkowe bez glazury. To także sposób zapobiegający wysychaniu.
7. Jak i ile ryb jeść?
- Jedzenie tłustych ryb jest bardzo ważne, ponieważ są one głównymi dostarczycielami kwasów omega 3 oraz witaminy D, których bardzo brakuje w diecie Polaków - mówi dr Hanna Stolińska, dietetyk. - Pełnią one wiele ważnych funkcji, zmniejszają ryzyko wystąpienia depresji, otyłości, poprawiają stan kości i łagodzą stany zapalne - dodaje.
Zdaniem dietetyk, nie musimy jeść dużo ryb, żeby uzupełnić dzienne zapotrzebowanie na kwasy omega 3.
- Wystarczy, że zgodnie z zaleceniami będziemy jeść ryby 2-3 razy w tygodniu. Jedna porcja to ok. 150 g ryby - wyjaśnia. Dr Stolińska radzi jednak unikać ryb wędzonych oraz tych z puszki ze względu na dużą zawartość soli. - Najlepiej, żeby to była po prostu ryba pieczona - podsumowuje ekspertka.