Schudła 40 kilogramów. Metamorfoza Grubaski w małym mieście
Grubaska w małym mieście nie boryka się już z otyłością III stopnia. Jest lżejsza o 40 kilogramów. Jej metamorfoza to efekt wyeliminowania z jadłospisu m.in. słodyczy, alkoholu i fast foodów, zmiany sposobu przygotowywania potraw i wprowadzenia do harmonogramu dnia aktywności fizycznej. Dumna ze swego sukcesu opowiada o swoich wzlotach i upadkach w drodze do zgrabnej sylwetki.
Paulina Banaśkiewicz-Surma, WP abcZdrowie: Co pani pomyślała, gdy pewnego dnia stając na wadze, zobaczyła na wyświetlaczu liczbę 104?
Kala, Grubaska w małym mieście: Rozpłakałam się i stwierdziłam, że to nie może być prawda. “Jak to możliwe, że młoda kobieta osiągnęła taką masę ciała?!” – pomyślałam. Nie wierzyłam własnym oczom. Byłam zszokowana. Co prawda, widziałam swoje odbicie w lustrze, ale nie sądziłam, że ważę aż tyle. Postanowiłam, że podejmę walkę z nadwagą. Zaczęłam odchudzanie, które oczywiście zakończyło się fiaskiem. Bardzo szybko się poddałam i wróciłam do dawnych nawyków żywieniowych.
Po upływie kilku miesięcy, z dnia na dzień postanowiłam, że zmieniam swoje życie. Ostatnie spodnie, które były na mnie dobre, przecierały się w kroku i stawały za ciasne... Wchodzenie po schodach na parter (!) sprawiało mi trudność. Ułożenie się w odpowiedniej pozycji przed zaśnięciem też było nie lada wyczynem. Musiałam zacząć działać! Tym razem nie weszłam na wagę, za bardzo bałam się tego, co mogłabym zobaczyć. Czułam, że było mnie jeszcze więcej niż ostatnio. Czułam, że ważę więcej niż 104 kilogramy.
Co przyczyniło się do tego, że pani masa ciała tak znacząco wzrosła?
Zawsze kochałam jeść i nigdy nie lubiłam aktywności fizycznej. Nie zwracałam uwagi na to, czy dania, które spożywam, są zdrowe. Najważniejsze było to, żeby mi smakowały. Podjadałam między posiłkami, piłam gazowane napoje. Zajadałam stres i niepowodzenia. Jedzenie miało poprawić mój nastrój i zapewnić spokój.
Przeczytaj również:
Jakie sposoby pani stosowała, żeby pozbyć się dodatkowych kilogramów?
Wstyd się przyznać, ale swoją metamorfozę zaczęłam od stosowania diety Dukana. Po krótkim czasie stwierdziłam, że to nie jest dobry sposób, aby wygrać walkę z nadwagą, a właściwie otyłością III stopnia. Miałam dość jedzenia jajek i jogurtów. Marzyłam o normalnym posiłku.
Stwierdziłam, że najlepiej będzie, gdy wprowadzę w życie kilka prostych zasad i będę się ich trzymać. Zaczęłam liczyć kalorie. Wiedziałam, że ten sposób pozwoli mi zachować psychiczną równowagę. Dlaczego? Bo mogłam jeść różnorodne rzeczy bez obawy, że znów przytyję. Nie musiałam bazować na kilku produktach, mogłam szaleć, fantazjować i odkrywać nowe smaki. I tak też się stało.
Zasady zdrowego odchudzania według Grubaski w małym mieście, które zaowocowały spadkiem wagi, to...
Przestrzegałam następujących zasad:
Zrezygnowałam z jedzenia słodyczy. Wyeliminowałam praktycznie wszystkie poza lodami, które do dzisiaj są moim słabym punktem. Starałam się je jeść w umiarkowanej ilości (raz w tygodniu) i wybierać te bez dodatku czekoladowej polewy.
Zrezygnowałam z picia alkoholu.
Zrezygnowałam z jedzenia fast foodów.
Zrezygnowałam z picia słodkich soków i napojów gazowanych.
Zaczęłam pić ok. 1,5 l wody dziennie.
Zrezygnowałam z tłustych sosów, którymi kiedyś polewałam mięso i ziemniaki.
Zrezygnowałam z potraw smażonych w głębokim tłuszczu.
Zaczęłam przygotowywać potrawy na parze lub smażyć je na patelni teflonowej (z dodatkiem wody albo w ramach wyjątku kilku kropel oliwy).
Zrezygnowałam z jedzenia jasnego, białego pieczywa, które zastąpiłam razowym, chrupkim i waflami ryżowymi.
Mięso wieprzowe zastąpiłam drobiem.
Mleko 3,2 proc. zamieniłam na 1,5 proc. lub 0,5 proc.
Wprowadziłam do jadłospisu ryby, których dotąd nie jadłam (kiedyś spożywałam je tylko raz w roku).
Wprowadziłam do menu makarony pełnoziarniste, brązowy ryż i różne typy kasz.
Wprowadziłam do jadłospisu większe ilości owoców i warzyw.
Jadłam 5 posiłków dziennie co 3 godziny.
Duży talerz zamieniłam na mały (porcje były mniejsze, a optycznie wydawały się większe).
Nie jadłam po godzinie 20:00.
Początkowo skupiłam się tylko na zmianie nawyków żywieniowych. Byłam zbyt gruba, aby móc biegać czy pójść na fitness. Potem zaczęłam spacerować, pokonywać coraz dłuższe dystanse. Z biegiem czasu spacery przestały mi wystarczać. Postanowiłam ćwiczyć na orbitreku, który stał w domu i się kurzył. Ćwiczyłam też na macie przed ekranem komputera z wirtualnymi trenerkami. Później były rolki, rower, marszobiegi, siłownia, fitness i bieganie.
Czy w pani jadłospisie było miejsce na żywieniowe grzeszki?
Swoją przemianę dzielę na dwie fazy. Podczas zrzucania pierwszych 20 kilogramów ściśle przestrzegałam ustalonych zasad. Starałam się nie grzeszyć i nie zbaczać z obranej przez siebie drogi. Na drugim etapie troszkę wyluzowałam i wprowadziłam do swojego jadłospisu więcej swobody. Od czasu do czasu pozwalałam sobie na małe grzeszki, tj. słodycze, drink na imprezie. Zwykle jednak trzymałam się wytycznych, a odstępstwa od diety były z góry planowane.
Przeczytaj również:
Zrzuciła pani 40 kilogramów. Ile trwała walka o wymarzoną sylwetkę?
Zaczęłam odchudzać się w 2012 roku. Zrzucenie 40 kilogramów zajęło mi 3 lata. Powolutku dążyłam do obranego przez siebie celu. Chudłam 3 do 5 kilogramów miesięcznie. Bywały również przestoje, kiedy to waga mimo zdrowego odżywiania i uprawiania sportu ani drgnęła. Jednak nie poddawałam się, tylko robiłam dalej to, co dotychczas.
Mimo wzlotów i upadków osiągnęłam to, o czym marzyłam od nastoletnich lat. Z grubaski przerodziłam się w normalną dziewczynę. Lepiej późno niż wcale (śmiech). Cieszę się, że udało mi się wygrać bitwę z własnymi słabościami. Pewnie jeszcze wiele ich stoczę, ale jestem dumna z siebie i miejsca, w którym się znalazłam... Nie powiedziałam jeszcze w tej kwestii ostatniego słowa.
Przeczytaj również:
Jakiej rady udzieliłaby pani osobom, które chcą pozbyć się zbędnych kilogramów?
Nigdy, absolutnie nigdy nie powinniśmy się poddawać. Jeżeli pragniemy zrzucić zbędne kilogramy i zmienić coś w swoim życiu, musimy nieustannie do tego dążyć. “Nie od razu Rzym zbudowano”, więc nie zapominajmy, że efekty nie przyjdą z dnia na dzień. Uzbrójmy się w cierpliwość. Niech czas nie będzie wyznacznikiem naszego sukcesu. Powolutku, małymi kroczkami do celu, bez oglądania się za siebie. Bądźmy dla siebie dobrzy – traktujmy swoje ciało z szacunkiem, a ono się nam odwdzięczy.
Myśl pozytywnie i ciesz się zmianami, które w Tobie zachodzą. W gonitwie o piękną sylwetkę nie zapominaj o swoich przekonaniach. Pamiętaj, że piękno tkwi w Twoim sercu, a wygląd zewnętrzny to tylko dodatek. Walcz o swoje, nawet jeśli inni są przeciwko! To Twoje życie i masz prawo robić z nim, co tylko zechcesz. Nie daj sobie wmówić, że jesteś słaba i nie dasz rady. Powodzenia!