Schudła 20 kilogramów w 10 tygodni. Metamorfoza Edyty Nawrockiej
Edyta próbę zrzucenia zbędnych kilogramów podejmowana kilka razy. Jak sama przyznaje, “niespodziewanie została jednak obdarzona darem, tzw. bodźcem do odchudzania”, dzięki któremu zredukowała wagę o 20 kilogramów. Droga Edyty do szczupłej sylwetki wyglądała inaczej niż w przypadku większości osób, które schudły.
Paulina Banaśkiewicz-Surma, WP abcZdrowie: Twierdzi pani, że schudła bez wyrzeczeń. Co to oznacza w praktyce?
Edyta Nawrocka: Przyznaję, że nie planowałam tego ostatniego odchudzania. Mimo że zewsząd słyszałam opinie: “jesteś gruba”, nie przejmowałam się tym. Czerpię wprost niemożliwą przyjemność z jedzenia i wiedziałam, że nawet najlepsza figura nie uszczęśliwi mnie tak jak fakt, że mogę jeść, co chcę. Niespodziewanie zostałam jednak obdarzona darem, tzw. “bodźcem do odchudzania”. Stan ten charakteryzuje się niemal zupełną utratą apetytu, jesteśmy skupieni wyłącznie na swoim celu.
W tym stanie nasz stosunek do żywności jest taki jak w stanie zakochania — nie czujemy głodu ani potrzeby jedzenia. Dzięki temu, że zostałam nim obdarzona, bez żadnego wysiłku, bez jakichkolwiek wyrzeczeń straciłam 20 kilogramów w ciągu 10 tygodni. Nie była to dla mnie nowość, bo kilkakrotnie miałam już ten stan i zawsze sporo chudłam. Jednak kiedy on się kończył, apetyt powracał, a wraz z nim niczym bumerang stara waga bądź efekt jo-jo.
Nie chciałam dopuścić do kolejnego wzrostu wagi, dlatego podczas całego tego procesu odchudzania zamiast na sporcie czy diecie skupiłam się wyłącznie na analizie tego, jak mogę raz na zawsze utrzymać niesamowite efekty, jakie uzyskałam dzięki bodźcowi. Udało mi się. Z ogromnymi tendencjami do tycia, z beznadziejnym metabolizmem i wiecznie wzmożonym apetytem wiem, że wygrałam to starcie na zawsze.
Co w pani przypadku stanowiło bodziec do odchudzania?
Pewnego wieczoru siedząc przed komputerem i oczywiście jednocześnie zajadając się jakąś ogromną paczką chipsów, wyświetlił mi się na YouTube film, w którym chłopak opowiadał o swojej metamorfozie. Nie powiedział niczego odkrywczego, jego wideo nie różni się niczym od tysięcy innych tego typu materiałów dostępnych w internecie.
Mimo to wraz z tym filmem spłynął na mnie ten wymarzony dla utraty wagi stan, który już w przeszłości nazwałam “bodźcem do odchudzania”. Momentalnie odstawiłam chipsy, trudno było mi cokolwiek przełknąć. Nie mogłam uwierzyć, że ta “łaska” znów na mnie spłynęła. Było to silne doznanie. Po prostu wiedziałam, że mi się uda, że osiągnę to bez wysiłku, ale muszę jak najszybciej dowiedzieć się, jak ten stan utrzymać.
Waga leciała w dół niemal mimowolnie, niezależnie ode mnie, a ja zaczęłam studiować swoją podświadomość, jak utrzymać bodziec, bo doświadczenie nauczyło mnie, że on nigdy nie trwa długo — apetyt wraca, a utrzymanie wagi staje się udręką.
Czy wprowadziła pani jakieś zmiany do sposobu odżywiania, które sprawiły, że schudła pani aż 20 kilogramów?
Nie zrezygnowałam z niczego! Ani z chleba, ani z ziemniaków, ani ze słodyczy. Przez okres dziesięciu tygodni moje odżywianie wyglądało tak: ok. godziny 11 jadłam ogromne, królewskie śniadanie — cokolwiek chciałam, ponieważ rano można pozwolić sobie naprawdę na wszystko bez obaw o figurę. Następny posiłek (obiado-kolację) spożywałam ok. 17:30. Było to już zbilansowane, dość spore, wartościowe danie: ryba z warzywami, pierś z kurczaka z surówką, gulasz bądź kasza...
Nieważne było to, co jadłam, ważne, że kończyłam dzień na deficycie kalorycznym. Późnym wieczorem spożywałam zazwyczaj jakiś owoc. W porównaniu do tego, jak bardzo wcześniej się “zaśmiecałam” i jak ogromne ilości pożywienia pochłaniałam, jedząc niemal non stop, nic dziwnego, że schudłam tak dużo. Bez bodźca nie było na to żadnych szans.
Dlaczego do porannego menu wprowadziła pani grejpfruty?
Grejpfruty znane są z właściwości odchudzających. Pilnowałam, by od razu po posiłku spożyć połówkę tego czerwonego owocu. Kiedyś zapoznałam się z wynikami ciekawego eksperymentu, w którym jednej grupie ludzi do posiłków zawsze podawano sok grejpfrutowy, a drugiej — wodę. Pokarmy obu grup były identyczne, jednak w rezultacie osoby pijące sok grejpfrutowy schudły dużo więcej niż te, które piły wodę.
Czy piła pani napoje o działaniu odchudzającym, które pobudzają przemianę materii?
Oprócz tego, że rano pozwalałam sobie nawet na duże cappuccino, to później piłam już tylko czerwoną herbatę, zioła i przegotowaną wodę z sokiem z cytryny lub limonki.
Jaki sport wprowadziła pani do harmonogramu tygodnia?
Przez pierwsze tygodnie w ogóle nie uprawiałam sportu. Później wprost oszalałam na punkcie ruchu. Początkowo ćwiczyłam w domu na macie, a następnie w fitness clubie (na siłowni, w strefie cardio, chodziłam na zorganizowane zajęcia). Sportem upajałam się do tego stopnia, że ćwiczyłam aż cztery godziny dziennie!
Ostatecznie to ćwiczenia siłowe i interwałowe przetrwały w moim planie treningowym, ponieważ maksymalnie podkręcają metabolizm, można trenować krótko i cieszyć się niesamowitymi efektami. O przytyciu z taką przemianą materii nie ma mowy. Zrozumiałam, że w aktywności fizycznej nie chodzi o utratę kalorii, tylko o podkręcenie metabolizmu. Gubienie kcal w czasie treningu to tylko dodatek.
Mówi pani o sobie, że jest łakomczuchem, uwielbia czekoladę i ma wolny metabolizm. Mimo to przeszła pani ogromną metamorfozę. Jaka jest recepta na szczupłą sylwetkę, którą mogłaby się pani podzielić z osobami, które próbują schudnąć?
Kiedy schudłam, ludzie wprost zablokowali mi skrzynkę odbiorczą na Facebooku wiadomościami z pytaniami, jak tego dokonałam. Każdy oczekiwał recepty, gotowego jadłospisu, konkretnej diety... Wiedziałam, że jeśli chcę naprawdę trwale wszystkim pomóc, nie uda mi się tego zrobić, odpisując każdemu z osobna i tłumacząc, czym jest “bodziec do odchudzania”. Wyszłam naprzeciw ich prośbom i stworzyłam kanał na YouTube. Tylko w ten sposób jestem w stanie trafić do wszystkich i przekazać dokładnie receptę, jak tego dokonać.
Większość doskonale wie, o czym mówię. Nieraz byłam świadkiem bodźca u moich rodziców czy znajomych. Oni byli święcie przekonani, że po prostu mają silną wolę, a ja wymyślam jakieś pojęcie. Dziwne, że nagle po miesiącu stawali się już ludźmi o słabej motywacji i zaczynali znów tyć. Teraz wszyscy w rodzinie i znajomi wiedzą już, że bodziec to bodziec i przyznali mi rację.
Ludzie znają bodziec i opisują, jak w przeszłości w tym stanie chudli w niemożliwie szybki, łatwy sposób, a później apetyt powracał i odchudzanie stawało się udręką. Część ludzi jednak nadal nie rozumie, dlaczego nie podam im po prostu dokładnie tego, co jadłam, nie rozpiszę jadłospisu na każdy dzień, tylko mówię o bodźcu. Oczekują gotowej recepty, kolejnej diety, a nie wiedzą, że wcale jej nie potrzebują, bo nie doprowadzi to do niczego! Mają przecież dostęp do milionów diet, jadłospisów w internecie, a nie chudną, dlaczego zatem moje menu miałoby im pomóc?
Nie ma nic łatwiejszego od utraty wagi z “bodźcem do odchudzania” i nie ma nic trudniejszego od chudnięcia bez tego “bodźca”. Ludzie nie potrzebują kolejnej diety. Trwale można schudnąć jedynie wtedy, kiedy nowy styl życia sprawia nam przyjemność, jest dla nas wygodny i dopasowany. Należy poznać siebie i zrozumieć, że nie ma w ogóle znaczenia to, czy jemy pięć, czy tylko dwa posiłki dziennie. To po prostu musi być do nas dopasowane.
Zobacz także:
Mój kanał pomógł już wielu osobom. Każdy, kto prosi mnie tam o pomoc — otrzymuje ją. Nad każdym pochylam się indywidualnie i pomagam, bo wiem, jak trudny był to temat dla mnie, zanim poddałam siebie samą głębokiej analizie i po prostu wyciągnęłam wnioski. Okazało się, że to, co było nieosiągalne, jest tak prostą rzeczą, że nie mogłabym zachować tej cennej wiedzy wyłącznie dla siebie. Rozdaję ją każdemu, bo chcę wszystkim pomóc. Dlatego gorąco zachęcam do subskrybowania mojego kanału na YouTube.