Trwa ładowanie...

Schudła 30 kilogramów. Metamorfoza Justyny Rolki

Justyna przed i po
Justyna przed i po (Materiały prywatne)

Próbę zrzucenia zbędnych kilogramów podejmowała 157 razy. Stosowała wiele diet, korzystała z pomocy dietetyka, trenera personalnego. Chudła 10 kilogramów, po czym po pewnym czasie waga pokazywała taką samą liczbę na plusie. W końcu zrozumiała, że kluczem do sukcesu jest systematyczność i wolne tempo pozbywania się dodatkowych kilogramów. Poznaj historię Justyny, która schudła 30 kilogramów.

Paulina Banaśkiewicz-Surma, WP abcZdrowie: Jak napisała pani na blogu, ważąc 103 kilogramy, obwiniała cały świat o swoją otyłość. Jakie naprawdę były przyczyny wzrostu wagi?

Justyna Rolka: Nie ukrywam, że trudno się do tego przyznać, ale tak właśnie było. Szukałam winy w zwolnionym metabolizmie, niesprawiedliwości losu i niezrozumiałej tendencji do tycia. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że zapracowałam na to wszystko sama, bo po prostu jadłam zbyt wiele, ale z drugiej mam też świadomość, że nawyki żywieniowe, które poznałam w dzieciństwie, mocno mi w tym pomogły. Moim ulubionym przysmakiem była kiełbasa swojska, która nie wpisuje się w dietetyczny i zdrowy jadłospis małego szkraba.

Okres ciąży bardzo mnie rozleniwił. Przytyłam 40 kilogramów, które nie wzięły się z powietrza. Nie objadałam się szczególnie, ale też nie unikałam niezdrowych i kalorycznych przekąsek w myśl zasady, że po ciąży wreszcie wezmę się za siebie, a teraz gdy jestem w stanie błogosławionym, nie będę sobie niczego żałowała. Nigdy nie spodziewałam się, że zrzucanie tych kilogramów będzie takie trudne. To nie był pierwszy raz, gdy przekroczyłam magiczną liczbę 100 kilogramów.

Zobacz film: "Skutecznie schudły i teraz pomagają innym"

Podobna sytuacja miała miejsce, gdy byłam kilkanaście lat młodsza, co świadczy o tym, że moje życie składało się z ciągłych wahań wagi. Minus 10 kilogramów, 10 na plusie, minus 15 i tak w kółko. Jadłam kaloryczną pizzę, by potem przez dwa dni karać się za ten haniebny czyn, pijąc tylko koktajle sokowe. Jedzenie było dla mnie najlepszą nagrodą, niestety również najłatwiej dostępną. Moje podejście do zdrowego odżywiania i myślenie zmieniło się po porodzie, kiedy stanęłam na wadze i nie byłam w stanie uwierzyć, że to, co widzę, to rzeczywistość, z którą muszę się zmierzyć.

Zobacz także:

Co lub kto zmotywował panią do walki z nadmiernymi kilogramami?

Chciałam to zrobić dla siebie i swoich bliskich. Czułam, że te 40 kilogramów zmieniają moje życie, że staję się wycofana, depresyjna, smutna, a przecież moja osobowość to “Justmakemesmile” - kobieta, która uwielbia żartować, śmiać się i zarażać innych swoją energią i pozytywnym usposobieniem. Motywacji i wsparcia szukałam nie tylko wśród ukochanych osób, ale również u tych, które miały podobny problem, w myśl zasady, że najlepiej grubasa zrozumie drugi grubas.

Korzystałam również ze wsparcia dietetyków, trenerów personalnych, którzy uczyli mnie przede wszystkim rozsądku i systematyczności, z czym miałam spory problem. Zawsze chciałam szybko i na już, a najlepiej na wczoraj. Ze zmianą trybu życia tak się nie da. To zawsze skończy się fiaskiem w postaci efektu jo-jo i kaca moralnego, że ponownie nic z tego nie wyszło. Zawsze odchudzałam się od poniedziałku, od pierwszego dnia miesiąca, z początkiem nowego roku kalendarzowego, wraz z rozpoczęciem nowej pracy.

Justyna ważyła ponad 100 kg
Justyna ważyła ponad 100 kg (Materiały prywatne)

Podjęłam walkę, która trwa do dziś i nauczyła mnie, że to jaka jestem dla siebie, mocno wpływa na to, w jaki sposób traktuję innych. Nie chcę być nieszczęśliwą frustratką, która swoje niepowodzenia wyładowuje na najbliższych, chcę cieszyć się każdym dniem swojego życia. Pomimo chwilowych kryzysów i małych grzeszków czuję się silna, bo wiem, że nie muszę być idealna, ale chcę być uśmiechnięta i dlatego już nigdy nie chcę się tak zaniedbać.

Schudła pani 30 kilogramów w ciągu 3 lat, co daje około 1 kilograma miesięcznie. To pani zdaniem dużo czy mało?

Po porównaniu się z innymi stwierdzam, że to kiepski wynik. Mam tego świadomość. Ale analizując moje życie, ten wynik napawa mnie dumą. Obecnie, mimo że nie chudnę, utrzymuję wagę i czuję, że wypracowałam tym wolnym tempem chudnięcia stabilność, której tak bardzo mi brakowało. Jestem świadoma tego, co mi szkodzi, a co pomaga w utrzymaniu formy. Potrzebowałam sporo czasu, by zrozumieć i zaakceptować, że chcąc żyć w zgodzie ze swoją wagą, nie mogę jeść frytek codziennie. Jak to mówią, Polak najlepiej uczy się na własnych błędach niestety, najdłużej.

12 sposobów na odchudzanie bez diety
12 sposobów na odchudzanie bez diety [12 zdjęć]

Odchudzanie nie musi być męczące. Wszystko zależy od tego, jak podejdziesz do procesu pozbywania się

zobacz galerię

Twierdzi pani, że zaczynała odchudzać się 157 razy. Motywacja raz była wysoka, raz niska. Jakie sposoby odchudzania pani wypróbowała?

Łatwej byłoby mi odpowiedzieć, jakich nie stosowałam. Łapałam się wszystkiego, co popadnie. Rozpoczynając od kilkudniowych głodówek oczyszczających, diet sokowych, diety kopenhaskiej, diety kapuścianej, diety eliminacyjnej, diety białkowo-tłuszczowej, diety naprzemiennej, kończąc na dietach ułożonych przez dietetyków, w tym diecie Ewy Chodakowskiej i Konrada Gacy. Próbowałam mikstur z aloesu, imbiru i octu jabłkowego. Starałam się próbować wszystkiego, co w mojej ocenie mogłoby spektakularnie mnie odchudzić.

Dzisiaj wiem, że cuda nie działają i żaden tajemny koktajl nie wykona pracy za mnie. Od zawsze piłam na czczo przegotowaną wodę z cytryną i jakimś dziwnym trafem nie uchroniło mnie to przed otyłością pierwszego stopnia. Można stosować wszystko, ale bez zmiany trybu życia i przyzwyczajeń kulinarnych nic nie zmieni się na stałe. Kiedy czytałam mądre książki, z których wynikało, że najrozsądniejszym krokiem jest po prostu ograniczenie jedzenia, nie potrafiłam w żaden sposób przełożyć tej informacji na komponowanie codziennego menu. Byłam przekonana, że bez zastosowania konkretnej diety nie jestem w stanie schudnąć. Dzisiaj czuję się wolna. Gotuję, kombinuję, wymyślam nowe potrawy, cieszę się czasem spędzonym w kuchni i czuję, że wreszcie wszystko zależy ode mnie.

Justyna po metamorfozie
Justyna po metamorfozie (Materiały prywatne)

Co ciekawe, stosowała pani też dietę zgodną z grupą krwi…

Gdy po raz pierwszy zetknęłam się z tą dietą, przeczytałam: “Jeśli masz grupę krwi B, zaleca się zdecydowane wyeliminowanie z diety m.in. kurczaka, kukurydzy, wieprzowiny, pomidorów i kaszy gryczanej”. Pomyślałam: “O zgrozo, przecież to moje ulubione produkty! Czyżbym tyle lat skutecznie zatruwała swój organizm?”. Główną maksymą tej diety jest stwierdzenie Lukrecjusza: “Co dla jednych jest pokarmem, dla innych jest trucizną”, co w praktyce oznacza, że każda z grup krwi ma określone preferencje i jeśli spożywamy pokarmy zawierające substancje niepasujące do naszej grupy krwi, to mogą one wpływać destrukcyjnie na nasz organizm. Byłam mocno zafascynowana tymi informacjami.

Postanowiłam ograniczyć lub wyeliminować wszystko, co szkodliwe dla mojej grupy krwi i zastąpić dietę produktami, które były dla niej przyjazne i zalecane. Niestety, straciłam czujność. Popadłam w totalną skrajność, mówiąc wprost: jadłam po prostu więcej. Nie miałam wyrzutów sumienia, jadłam przecież to, co cenne dla mojego organizmu, zapominając, że w utrzymaniu stabilnej wagi i zdrowia najważniejsza jest i ilość, i jakość. Z naciskiem na ilość.

Szybko zauważyłam swój błąd, gdyż dostałam w prezencie kilka kilogramów, które moja grupa krwi bezczelnie zaakceptowała. Więcej szczegółów tej “pięknej” przemiany opisałam w artykule “Dieta zgodna z grupą krwi” na moim blogu.

Justyna przed i po metamorfozie
Justyna przed i po metamorfozie (Materiały prywatne)

Co sprawiło pani największy problem podczas odchudzania?

Myślę, że moim największym problem był... weekend. Od poniedziałku do czwartku potrafiłam dzielnie trzymać się założeń diety, by w piątek oddać się szaleństwu celebrowania dni wolnych. W konsekwencji bilans tygodnia wychodził na zero. Nie chudłam, ale również nie tyłam. Był tygodnie, kiedy udało mi się wytrwać bez weekendowego podjadania i w ten sposób straciłam 30 kilogramów.

Kolejnym problemem okazała się źle zbilansowana dieta. Jeśli przez kilka dni byłam na niskokalorycznej diecie, bardzo szybko rzucałam się później na jedzenie niczym wygłodniały pies na michę mięsa. Bilans również wychodził na zero, a pojawiało się w mojej głowie rozgoryczenie i poczucie straconego czasu. Kluczem do sukcesu w odchudzaniu jest systematyczność w trzymaniu się postanowień, ja często zbaczałam z drogi, myśląc że uprawianie sportu mnie usprawiedliwi. Niestety, to tak nie działa. Wszystko zaczyna się w kuchni. To racjonalne odżywianie jest najistotniejsze w procesie chudnięcia, sport to tylko przyjemny dodatek, który wspomaga i uzupełnia proces odchudzania.

Jakie formy aktywności wprowadziła pani do harmonogramu dnia, aby schudnąć?

Można powiedzieć, że romansowałam z różnymi aktywnościami fizycznymi, szukając tej jedynej, w której zakocham się na zabój. Biegałam, ćwiczyłam z gwiazdami polskiego i światowego fitnessu, kupując dziesiątki płyt z treningami. Nigdy nie byłam typem sportowca, więc czas po porodzie, kiedy to wzięłam się za siebie, stał się dla mnie najbardziej aktywnym okresem w życiorysie.

Sport stał się dla mnie przyjemnością, dzięki której okazywałam swojemu ciału miłość i zainteresowanie, których bardzo mu brakowało. Po przetestowaniu różnych treningów, do moich faworytów należą ćwiczenia na orbitreku, dzięki którym mogę za pomocą jednego urządzenia zaangażować do pracy całe ciało. Starałam się wykonywać treningi minimum trzy razy w tygodniu. Dzięki tej systematyczności udało mi się zachować jędrność i sprężystość ciała, które przez te wszystkie lata kombinowania z różnymi dietami, mocno ucierpiało.

Zobacz także:

Jaki błąd, pani zdaniem, najczęściej popełniają osoby, których walka z nadmiarem kilogramów kończy się fiaskiem?

Z perspektywy czasu myślę, że każdy na początku przygody ze zmianą trybu życia powinien skonfrontować się ze swoją przeszłością. Jeżeli jesteś osobą, która od zawsze ma problem z nadprogramowymi kilogramami, od zawsze podejmuje setki prób odchudzania, które kończą się fiaskiem, to najwyższy czas się zastanowić, w czym tak naprawdę tkwi problem. U mnie były to fatalne przyzwyczajenia żywieniowe, nieregularne spożywane posiłków, zajadanie stresów i ambiwalentny stosunek do aktywności ruchowej.

Bardzo chciałam zmienić się w kilka miesięcy, stać się zgrabną wysportowaną, pewną własnego ciała kobietą. Pokazać wszystkim, że osiągnęłam sukces. Każdy miesiąc pracy uświadamiał mi, że to nie jest takie proste. Doświadczałam porażek, spadków motywacji, by w kolejnym miesiącu ponownie stać się silną i chętną do podjęcia wyzwań kobietą. Ten czas to była prawdziwa jazda bez trzymanki. Pracowałam nad poprawą świadomości własnego ciała, walczyłam z pokusami i dojrzewałam do decyzji, że nie chcę kolejnej diety cud, ale chcę zmienić swoje życie już na zawsze.

Chcesz coś zmienić na stałe? Daj sobie czas. Zbierałeś nadprogramowe kilogramy latami, więc latami będziesz walczył o ich trwałą utratę. Ważne jest też, by nie porównywać się z innymi, bo może to wpływać na nas demotywująco. Każdy z nas ma inną historię, inne predyspozycje i przyzwyczajenia. Pozwól sobie na bycie sobą i nie bój się popełniania błędów. Nie popełnia ich tylko ten, kto nic nie robi.

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze