Trwa ładowanie...

Wielu Polaków daje się nabrać podczas zakupów. "To nie producenci nas oszukują"

 Karolina Rozmus
18.07.2022 12:15
Czy konsumenci czytają etykiety?
Czy konsumenci czytają etykiety? (Getty Images)

Wydaje się, że pewną lekcję odrobiliśmy – zwracamy uwagę na to, co obiecuje producent, zerkamy na etykiety, chętnie sięgamy po produkty opatrzone napisem "light" i oznaczone jako "bio", wreszcie rezygnujemy z pasztetu w puszce na rzecz wegańskiej pasty na bazie warzyw. Czy takie wybory zawsze nam się przysłużą? Może być wręcz odwrotnie.

spis treści

1. Czy Polacy czytają etykiety?

Jak wynika z badania Ipsos, aż 76 proc. badanych czyta etykiety, choć z różną częstotliwością. Wydawałoby się, że to ogromy progres, jednak tym, co nas najbardziej interesuje na opakowaniu, jest data przydatności do spożycia (aż 68 proc.).

- To duże pole do edukacji żywieniowej – przyznaje w rozmowie z WP abcZdrowie dietetyczka i założycielka NutritionLab Agnieszka Piskała-Topczewska.

- To nie producenci nas oszukują, ale to nasza nieświadomość sprawia, że dorabiamy ideologię do różnych produktów i uważamy, że jesteśmy oszukiwani – mówi stanowczo ekspertka.

Zobacz film: "Zwróć uwagę na te nazwy. Mogą być mylące"

A co ma na myśli? Nasze bezwiedne sięganie po produkty "bez cukru", "light", "fit" itd.

2. Jogurt owocowy czy o smaku owoców?

Czy na pewno każdy z nas zwraca uwagę na ten drobny niuans? Jogurt brzoskwiniowy czy o smaku brzoskwiń? A warto, bo różnica jest zasadnicza.

- W jogurcie brzoskwiniowym musi być dodatek owoców, choć nierzadko jest to ilość homeopatyczna. Natomiast w jogurcie o smaku brzoskwiniowym może nie być śladu owoców, a zamiast tego dodane są aromaty – tłumaczy ekspertka.

3. Chleb wieloziarnisty i bułeczka fitness

Coraz większa świadomość zdrowotna i niekiedy idąca za tym w parze świadomość dietetyczna, sprawiają, że bezwiednie sięgamy po wypieki wieloziarniste czy pełnoziarniste oraz "fit" czy "fitness". Ale jest między nimi kluczowa różnica.

- Dla wielu osób określenia wieloziarnisty i pełnoziarnisty to jest to samo, a różnica jest taka jak między węglem kamiennym a kamieniem węgielnym. Chleb pełnoziarnisty musi być wyprodukowany z ziarna z pełnego przemiału, a chleb wieloziarnisty może być chlebem z białej mąki "zafarbowanym" karmelem, na wierzchu posypany ziarnami dyni czy słonecznika – tłumaczy dietetyczka.

- Kupujemy oczami, to złudzenie optyczne sprawia, że myślimy, że jak coś jest ciemne, to jest na pewno zdrowsze, a przecież po to jest skład, żeby się upewnić, czy faktycznie tak jest – dodaje.

Podkreśla, że bułka "fit" czy "fitness" wcale nas nie odchudzi, a co więcej – nie ma ujednoliconej prawnie definicji produktów o tej nazwie, dlatego producenci niekiedy ich nadużywają. Np. bułki tego typu mogą zawierać więcej błonnika, który wspiera pracę jelit, usprawnia trawienie i zapewnia uczucie sytości na dłużej. Ale nie muszą.

- A czasami płatki śniadaniowe o nazwie "fitness" mogą mieć więcej cukru, czy być bardziej kaloryczne niż zwykłe płatki kukurydziane. Niekoniecznie słowo "fit" jest powiązane z odchudzaniem i dietą – uprzedza Piskała-Topczewska i podkreśla – "fit" to nie "light".

4. Czy produkty "light" są lekkie?

Jogurty, sery, słodycze – gama produktów oznaczonych jako "light" jest coraz większa. Wielu konsumentów wybiera je, uspokajając w ten sposób swoje sumienie. Myślimy, że mają mniej kalorii i są zdrowsze. Tymczasem lista zarzutów wobec takich produktów jest długa.

- Według nomenklatury towaroznawczej, to produkt, który zawiera co najmniej o 30 proc. mniej jakichś substancji niż produkt standardowy. Np. jogurt "light" najczęściej pozbawiony jest tłuszczu, ale ponieważ tłuszcz jest nośnikiem smaku, to trzeba go zastąpić np. cukrem – tłumaczy ekspertka i dodaje, że produkt "light" może, ale nie musi mieć mniej kalorii.

- Czekolady "light" to też nie są czekolady mniej kaloryczne, bo cukier musi zostać zastąpiony słodzikiem, który jest znacznie słodszy od cukru. Więc żeby stworzyć tabliczkę czekolady standardowych rozmiarów, trzeba dodać więcej tłuszczu, co może oznaczać, że produkt paradoksalnie jest znaczniej bardziej kaloryczny. I taka czekolada będzie dedykowana diabetykom, ale niekonieczne przysłuży się osobom na diecie – mówi Piskała-Topczewska i dodaje: - A co z jogurtami "light"? Mniejsza ilość tłuszczu sprawdzi się u osób z zaburzeniami lipidowymi – czyli z wysokim poziomem cholesterolu.

- Absolutnie nie wolno myśleć, że "light" to produkt odchudzający, produkt mniej kaloryczny, który wpłynie pozytywnie na naszą wagę – podkreśla.

5. Bez dodatku cukru, więc mniej słodkie?

Zamiast cukru – słodziki, te mniej lub nieco bardziej zdrowe. A może batonik bez cukru, ale za to składający się z suszonych fig, rodzynek i żurawiny? Może fruktoza w postaci pulp (przecierów) owocowych czy skoncentrowanego soku owocowego? Pułapek jest sporo.

- To substancja naturalna, którą producenci mogą dosładzać produkty, bo u wielu konsumentów nie budzi on żadnych obaw czy refleksji, że może nie jest to zdrowe. Brzmi ładnie, a przynajmniej niegroźnie: zagęszczony koncentrat soku jabłkowego – uprzedza Piskała-Topczewska.

Podkreśla również, że na etykiecie musi być informacja, w jakim celu dany dodatek do żywności został zastosowany – np. maltitol jako słodzik czy benzoesan sodu jako konserwant, co powinno nam nieco ułatwić sprawę. Cała reszta wymaga edukacji, by przestać sądzić, że tylko cukier dodany do produktu może wpływać niekorzystnie na nasze zdrowie.

6. Krótki skład to dobry skład?

Ekspertka zaznacza, że choć niektóre dodatki do żywności są niezbędne, to ona sama jest zwolennikiem krótkiego składu, nieprzekraczającego pięciu składników. Zarazem ostrzega przed pewną pułapką, to jest przekonaniem, że krótki skład to zawsze skład wzorcowy.

Tymczasem szklanka wody z pięcioma łyżeczkami cukru też będzie miała krótki, ale niekoniecznie korzystny dla zdrowia skład. A jeśli producent chwali się, że jego jogurt ma krótki skład, lepiej sprawdzić, co się kryje pod tą obietnicą.

- Krótki skład jest dobry, ale nie zawsze jednoznacznie dobry. Do jogurtów trafiają i zagęstniki i stabilizatory smaku, ale jeśli ich nie ma, to też zachowajmy czujność. Mleko, żywe kultury bakterii i owoce – idealnie, ale czasami poprzedza je cukier – ostrzega ekspertka.

7. Bio, eko czy organic?

To trzy określenia tożsame, wskazujące, że produkt lub 90 proc. jego składu pochodzi z ekologicznej uprawy lub hodowli.

- Żeby mieć pewność, że producent nie nadużywa tego sformułowania, trzeba na opakowaniu szukać charakterystycznego symbolu listka – radzi ekspertka.

Wielu z nas niestety sądzi, że produkty bio są zdrowsze. Jednak dietetyczka zwraca uwagę na dwie kwestie.

- Śmietana 36 proc. z rolnictwa ekologicznego podnosi poziom cholesterolu tak samo, jak śmietana 36 proc. od krowy z konwencjonalnego chowu – mówi przewrotnie i dodaje, że w produktach ekologicznych również mogą znajdować się metale ciężkie czy pestycydy. Wynika to z prostego faktu: nie da się tych dwóch rolnictw rozdzielić z uwagi na te same wody gruntowe, wiatry czy opady kwaśnego deszczu.

Dodaje, że podobnie myślimy, że produkty wegańskie czy wegetariańskie będą zdrowsze niż te tradycyjne. Tymczasem taką gwarancję mamy tylko wówczas, gdy nasze oczekiwania potwierdzi skład.

- W wielu gotowych pastach wegańskich na pierwszym miejscu (i to niekiedy w ilości nawet 60 proc.) stanowi olej słonecznikowy, który w dodatku jest źródłem prozapalnych kwasów omega-6 – mówi ekspertka i dodaje: - Skład takich produktów może być rozczarowujący, i tu znowu wraca kwestia bycia odpowiedzialnym konsumentem.

Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze