Żeby żyć pełnią życia. Poznaj historię Ewy, która przeszła operację bariatryczną
Otyłość w Europie to już prawie epidemia. Zmaga się z nią co czwarty Polak. Zdarza się, że diety i aktywność fizyczna nie przynoszą oczekiwanych rezultatów. Wtedy na ratunek może przyjść popularna ostatnio metoda operacyjna, na którą pięć miesięcy temu zdecydowała się Ewa. Zabieg przeprowadzono w szpitalu Żagiel Med w Lublinie. Dziś Ewa opowiada nam szczerze o swoich doświadczeniach i reakcji osób z otoczenia.
Jak się Pani czuje?
Mam na pewno więcej energii i siły. Wcześniej wejście na trzecie piętro było dla mnie problemem. Owszem, wchodziłam po schodach bez zatrzymywania, ale z zadyszką, która nieraz doprowadzała mnie niemal do zawału (śmiech). Teraz robię to bez żadnego problemu. Ta siła, którą w sobie czuję bardzo poprawia mi nastrój. Mam wrażenie, że z czasem będę jej miała jeszcze więcej.
W jakich okolicznościach podjęła Pani decyzję o operacji?
Moja waga osiągnęła alarmujący pułap. Ale bardziej od nadprogramowych kilogramów zmobilizowały mnie… fatalne wyniki. Okazało się, że mam martwicę wątroby. Byłam zaskoczona, bo owszem, zdawałam sobie sprawę z nadwagi,
ale jednocześnie uznawałam siebie za okaz zdrowia. Wtedy właśnie, po spojrzeniu na wyniki badań, podjęłam decyzję ostateczną.
Wiele Polek i Polaków waha się i ma różne obawy przed operacją zmniejszenia żołądka. Co może im Pani doradzić ze swojej perspektywy?
Mogę na pewno powiedzieć, żeby z decyzją zbytnio nie zwlekali. Im niższy stopień otyłości, tym mniejsze ryzyko powikłań, a rekonwalescencja ma łagodniejszy przebieg.
Spora rzesza osób wypowiada się krytycznie na temat operacji bariatrycznych – i osób, które się im poddały…
Nie wszyscy też zdają sobie sprawę, że otyłość jest bardzo poważną chorobą, która niesie ze sobą ryzyko licznych zaburzeń metabolicznych, cukrzycy, nadciśnienia. Może doprowadzić nawet do śmierci. Głośno i otwarcie mówię o tym, że poddałam się operacji, a ludzie często zakładają, że „wycięłam sobie żołądek po to, żeby schudnąć”. Owszem, to bardzo pozytywny skutek (śmiech), ale głównie chodziło mi o to, żebym w wieku 60 lat nie była osobą schorowaną, cierpiącą na cukrzycę, z nadciśnieniem. Żebym mogła żyć pełnią życia. Nie przejmuję się uwagami osób, które nie były nigdy otyłe, nie miały problemów z nadwagą ani efektem jo-jo.
Zdecydowała się Pani na państwową opiekę medyczną?
Wszyscy członkowie mojej rodziny korzystali z opieki w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia. Ja sama zdecydowałam się na prywatną klinikę, po raz pierwszy w życiu. Muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Tutaj czułam, że zawsze mam na kogo liczyć, bo jest przy mnie pielęgniarka, która nie ma pod swoją opieką trzydziestu innych pacjentów. Lekarze byli cały czas do mojej dyspozycji. Zaraz po operacji miałam nienajlepsze wyniki badań, więc codziennie przychodzili, by skontrolować mój stan zdrowia. Oczywiście wszystko się udało i szybko doszłam do formy.
A jak to wygląda po wyjściu ze szpitala, ktoś kontroluje Pani stan zdrowia?
Konsultacje są obowiązkowe: po miesiącu i po trzech miesiącach od operacji. Spotkam się z lekarzem także po pół roku i po roku od zabiegu.
Może Pani jeść wszystko, czy jakieś produkty są niedozwolone?
W tej chwili mogę już jeść praktycznie wszystko, ale w ograniczonych ilościach. Ok, faktycznie nie powinnam jeść żywności typu fast food, niezdrowych przekąsek, słodkich napojów, ciast, słodyczy itp. Nie ukrywam, zdarza mi się ich spróbować (śmiech), ale staram się nakładać na talerz bardzo małe porcje.
przeczytaj koniecznie:
Ewa opowiedziała swoją historię przed kamerą. Sprawdźcie, co jeszcze powiedziała. Poznajcie również opowieść Liany, która także kilka miesięcy temu zdecydowała się na chirurgiczne leczenie otyłości: https://www.youtube.com/playlist?list=PL-LXxiAEjHGEO-EQsNiCI7AAI8YfvzhqA