Trwa ładowanie...

Ostrożnie z rybami. Jedne chronią przed rakiem jelit, drugie wywołują czerniaka

 Karolina Rozmus
Karolina Rozmus 16.06.2022 19:23
Czy ryby w diecie przyczyniają się do powstawania raka?
Czy ryby w diecie przyczyniają się do powstawania raka? (Getty Images)

Z jednej strony uważa się, że bogata w ryby i owoce morza dieta śródziemnomorska to najzdrowszy model żywienia na świecie. Z drugiej – badania wskazują, że ryby nie są tak zdrowe, jak przez lata myśleliśmy. Jaki jest związek ryb z rakiem jelita grubego i dlaczego jedzenie niektórych gatunków ryb naraża nas na czerniaka, niezwykle groźnego raka skóry?

spis treści

1. Ryby i rak jelita grubego

Od lat lekarze i dietetycy biją na alarm – jemy za dużo czerwonego mięsa, a to właśnie ono może przyczyniać się do rozwoju m.in. raka jelita grubego. Z kolei według jednego z badań to właśnie ryby mogą nas chronić przed tym typem nowotworu. Ujawniła to metaanaliza 41 badań, która pojawiła się na łamach "American Journal of Medicine".

Jie Liang ze szpitala Xijing w Chinach przyjrzał się badaniom na przestrzeni 20 lat i zauważył, że regularne spożywanie ryb może wiązać się z obniżeniem ryzyka rozwoju raka jelita grubego o 12 proc. i raka odbytnicy – o 21 proc. w porównaniu z tymi, którzy stronią od ryb.

Zobacz film: "Rtęć w rybach. Naukowcy alarmują"

- Jeżeli ryby rzeczywiście przyczyniają się do obniżenia ryzyka raka jelita grubego, korzyści związane są z kwasami omega-3. Nie wiemy jednak, czy podobny efekt uzyskalibyśmy w przypadku suplementów – komentuje wyniki badań dr Michael Gochfeld z New Jersey-Robert Wood Johnson Medical School.

Inne badania na przestrzeni lat wskazują również zmniejszenie stanu zapalnego w chorobach stawów dzięki rybom w diecie, spowolnienie procesów starzeniowych i degeneracyjnych w mózgu, mniejsze ryzyko chorób serca, a co za tym idzie - zmniejszenie ryzyka udarów i nagłych incydentów sercowych.

Lwia część tych zasług przypada również wyjątkowym kwasom omega-3. Najwięcej zawierają ich ryby morskie jak łosoś, śledź, pstrąg tęczowy i makrela. Z powodu zanieczyszczenia diorsynami nie są polecane ryby bałtyckie i tuńczyk.

- Kwasy omega-3 przyczyniają się do obniżenia poziomu cholesterolu, zapobiegania chorobom układu krążenia, obniżenia poziomu cukru we krwi i zwiększenia wrażliwość komórek na insulinę oraz zmniejszają ryzyko powstawania komórek nowotworowych – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dietetyczka oraz diet coach Agnieszka Piskała-Topczewska i dodaje: - Kwasy omega-3 są rekomendowane w prewencji chorób Alzheimera i Parkinsona, mają działanie ochronne na neurony i zapobiegają rozwojowi chorób mózgu.

Jednak najnowsze badania wskazują na niepokojący związek pomiędzy rybami w diecie i rakiem skóry – najgroźniejszą jego postacią, czyli czerniakiem.

2. Czy jedzenie ryb grozi rakiem skóry?

"Odkryliśmy, że wyższe całkowite spożycie ryb, w tym tuńczyka i niesmażonych ryb było powiązane z ryzykiem zarówno czerniaka złośliwego, jak i czerniaka in situ (czyli postać nieprzekraczająca naskórka i nienaciekająca - przyp. red.)" – piszą badacze na łamach "Cancer Causes & Control". Dodają, że konieczne są dalsze badania, by wskazać biologiczne zależności między rakiem skóry i rybami w diecie.

To istotne, ponieważ wyniki okazały się zaskakujące – niespełna 43 g ryby dziennie (ilość odpowiadająca połowie puszki tuńczyka) podnosi aż o 22 proc. ryzyko czerniaka w porównaniu do osób, których dzienne spożycie ryb przekraczało nieznacznie trzech gramów ryby.

Ryby w diecie mogą odpowiadać za wyższe ryzyko czerniaka?
Ryby w diecie mogą odpowiadać za wyższe ryzyko czerniaka? (Pixabay )

Badanie nie wskazuje związku przyczynowego, a badacze mogą jedynie spekulować. Pojawiły się głosy wskazujące na rolę zanieczyszczeń w rybach. Wśród nich znajdują się metale ciężkie, których szkodliwy, w tym kancerogenny wpływ na zdrowie ludzkie dawno udowodniono.

Dotychczas jednak mówiono o toksycznym, a także kancerogennym i mutagennym działaniu metali ciężkich zwłaszcza na te organy, które związane były z wydalaniem toksyn czy detoksykacją organizmu – czyli na wątrobę czy nerki.

Mowa m.in. o rtęci emitowanej do środowiska przez spalanie węgla, która bez problemu trafia do wody, gdzie jest rozkładana przez mikroby do metylortęci. Ten wychwytuje plankton, który z kolei jest składnikiem pożywienia wielu stworzeń żyjących w wodzie, w tym ryb i owoców morza.

Morski Instytut Rybacki – Państwowy Instytut Badawczy wskazuje, że w rybach znajduje się dużo więcej toksycznych związków. Niektóre z nich to:

  • pestycydy chloroorganiczne,
  • polichlorowane bifenyle – PCB,
  • metale toksyczne – ołów, kadm, rtęć,
  • dioksyny i dioksyno podobne polichlorowane bifenyle – dl-PCB.

Badania ryb instytutu wykazały, że m.in. tilapia, ale też panga, a nawet sola oraz niektóre przetwory rybne, jak marynowane płaty śledziowe, mają wysokie m.in. stężenie ołowiu, ale też rtęci i kadmu.

3. Czy warto jeść ryby i jakie ilości są bezpieczne?

Może zatem lepiej zrezygnować z ryb?

- W kontekście zmniejszania potencjalnego ryzyka związanego ze szkodliwością ryb, w tym nowotworów czy uszkodzeń układu nerwowego, mogę powiedzieć, że dwie porcje ryb tygodniowo to optymalna ilość. Taka, która nie niesie ewentualnych negatywnych skutków, a zarazem może nam się przysłużyć – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dietetyczka Kinga Głaszewska.

- Faktycznie, jeśli nasza dieta bazowałaby tylko na rybach, to zachodzi znaczne ryzyko większego stężenia metali ciężkich w organizmie czy dostarczenia sobie dioksyn – dodaje.

Zaznacza jednak, że ryby są cennym źródłem białka, wielu mikroelementów, w tym również kwasów omega-3, więc nie należy ich całkowicie wykluczać z naszego jadłospisu.

- Białe ryby dostarczają nam aminokwasów, czyli białka, mogą być źródłem jodu, co jest ważne w profilaktyce chorób tarczycy. Z kolei ryby tłuste, jak łosoś, pstrąg czy makrela, będą nam dostarczały przeciwzapalnych kwasów omega-3 – kwasów EPA i DHA, to one są najważniejsze. Wspierają układ nerwowy, mogą zapobiegać chorobie Alzheimera czy innym chorobom neurodegeneracyjnym – mówi Głaszewska.

Dodaje, by do tematu ryb w diecie podejść świadomie, z przekonaniem, że kluczowa jest nie tylko ilość rybiego mięsa w diecie, ale też jego rodzaj.

- W święta czujemy się rozgrzeszeni, jedząc karpia. A przecież poza białkiem, niewiele ma składników, za które cenimy ryby, jest dosyć tłusty i kaloryczny. Niewiele też w nim kwasów omega-3. To samo tyczy się paluszków rybnych czy paluszków krabowych, w których znajdują się raczej odpady niż pełnowartościowe rybie mięso. Z kolei śledzie są świetnym źródłem omega-3, ale z uwagi na nadmiar soli w filetach śledziowych powiedziałabym, że są zakazane w diecie nadciśnieniowca – podsumowuje ekspertka.

Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze