Młody bób. Większość Polaków popełnia ten sam błąd podczas jedzenia
Nie ma tłuszczu, jest zasobny w błonnik, witaminy i mikroelementy, a przede wszystkim białko. Jest znacznie delikatniejszy niż fasola i ma więcej amatorów niż groch. Ten przedstawiciel rodziny nasion roślin strączkowych to prawdziwy król lata. W sezonie każdy Polak z chęcią sięga po bób, niestety, popełniając kardynalny błąd.
1. Niezwykły bób. Cenili go już starożytni
Sezon na bób trwa krótko i choć Polacy są ogromnymi amatorami zielonych ziaren, to na większą część roku o nich zapominają. Tymczasem bób uprawiano już prawdopodobnie w czasach prehistorycznych. W starożytnym Egipcie uważano bób za pokarm umarłych: nasiona wkładano do sarkofagów, składano bogom w ofierze, a dania z bobem w roli głównej serwowano podczas stypy. W Biblii widnieje informacja, że do wypieków chleba dodawano mąkę z bobu. Z kolei na początku XX wieku z siewek bobu wyizolowano niezwykłą substancję – lewodopę stosowaną w leczeniu choroby Parkinsona.
Do dziś bób ceni się w wielu rejonach świata, a w niektórych, jak kraje arabskie, jest nawet suszony, by można było cieszyć się nasionami rośliny strączkowej przez cały rok. Nic dziwnego, to prawdziwa odżywcza bomba. Jest źródłem białka podobnie jak mięso, ale w przeciwieństwie do niego nie zawiera szkodliwych tłuszczów nasyconych, a nawet może obniżać poziom złego cholesterolu we krwi.
Jedna filiżanka pokrywa średnio jedną trzecią dobowego zapotrzebowania na białko. Dieta bazująca głównie na roślinnych źródłach białka pozwala na ograniczenie ryzyka chorób układu krążenia, otyłości czy cukrzycy typu 2.
Co więcej, w 100 g ugotowanego bobu jest zaledwie 66 kcal, więc można śmiało sięgać po nasiona nawet na diecie. W bobie znajdziemy pokaźne źródło kwasu foliowego i innych witamin z grupy B, które wspierają układ nerwowy oraz mięśniowy, a także witaminy A oraz C, E, K i minerały, takie jak mangan, miedź czy żelazo. To niezastąpiona roślina dla osób z anemią, przyszłych matek, sportowców i wegan oraz wegetarian.
2. Nie gotuj. Młody bób tylko na surowo
W czerwcu na straganach pojawia się pierwszy soczyście zielony młody bób. Najchętniej jemy go po ugotowaniu we wrzącej osolonej wodzie, niekiedy z dodatkiem masła i koperku. Są jednak znacznie lepsze sposoby na jedzenie tego letniego przysmaku. Wczesny bób warto spożywać na surowo, najlepiej wraz ze skórką. To w niej kryje się bogactwo witamin oraz minerałów, dodatkowo w ten sposób dostarczymy do organizmu jeszcze więcej błonnika. Nie tylko wspiera on pracę jelit i całego układu pokarmowego, ale ogranicza też wchłanianie cholesterolu do krwi, chroniąc przed miażdżycą i chorobami serca, a nawet może zmniejszać ryzyko raka jelita grubego.
Dodatkowo gotowanie, zwłaszcza długotrwała obróbka termiczna we wrzącej wodzie, prowadzi do utraty wartości odżywczych, w tym witaminy C. Ilość składników odżywczych może się zmniejszać nawet o 40 proc. Dlatego też młody bób warto podawać po krótkim blanszowaniu. Z kolei nasiona bobu z końcówki sezonu, gdy są już duże i mają ciemny kolor, należy dokładnie gotować, bo w postaci blanszowanej czy surowej są niestrawne.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl