Schudła 40 kilogramów. Metamorfoza Edyty Niedźwiedzkiej
- Nie chciałam zmienić się w matronę - mówi Edyta, która ważyła ponad 100 kilogramów i wyglądała na 40, mając 23 lata. Dzięki motywacji i determinacji udało jej się zrzucić 40 kilogramów. Kluczem do sukcesu była przede wszystkim zmiana sposobu odżywiania się.
Paulina Banaśkiewicz-Surma, WP abcZdrowie: Jak wyglądało twoje życie przed metamorfozą, gdy ważyłaś ponad 100 kilogramów?
Edyta Niedźwiedzka: Nigdy nie należałam do osób szczupłych, aczkolwiek gdy przekroczyłam 100 kilogramów, granicę za którą nigdy nie chciałam się znaleźć, to był moment przełomowy i dość trudny okres w moim życiu. Nie wspominam go dobrze. Moja psychika i poczucie wartości spadły bardzo nisko.
Wstydziłam się spotykać ze znajomymi, szczególnie takimi, którzy nie widzieli mnie dłuższy czas i te dodatkowe kilogramy byłyby dla nich jeszcze bardziej widoczne. Nie lubiłam zakupów, bo w nic nie mogłam się wcisnąć, a jeśli już coś udało mi się upolować, to wyglądałam tak, jakbym miała 20 lat więcej. Czułam się nieatrakcyjna, niepotrzebna, miałam wręcz poczucie, że nic dobrego mnie już w życiu nie czeka.
Co stanowiło bodziec do podjęcia próby zrzucenia zbędnych kilogramów?
Moment, kiedy zobaczyłam zdjęcia z wakacji z 1,5-roczną córką. Wtedy pojawiła się myśl: “dość!” Oglądałam zdjęcia i dosłownie łzy mi kapały z oczu, bo miałam 23 lata, a wyglądałam na 40! Nie chciałam, aby moja córka za jakiś czas musiała się wstydzić grubej mamy. Poza tym chciałam znów poczuć się przede wszystkim atrakcyjną kobietą, taką, która patrzy w lustro i znów się uśmiecha. Nie chciałam zamienić się w matronę!
Jakie zmiany w sposobie odżywiania zaowocowały zredukowaniem wagi o 40 kilogramów?
Zaczęłam od stosowania diety South Beach, bo wydawała się racjonalna, a nie chciałam się rzucać na głodówki ani diety cud. Przeczytałam kilka książek na temat tej diety, a potem ją dostosowałam do własnych możliwości i potrzeb.
Przede wszystkim zamieniłam produkty białe na pełnoziarniste, wykluczyłam całkowicie cukier, przestałam smażyć mięso w panierce. Z biegiem czasu moja dieta, a raczej sposób żywienia, bo tak wolę o tym mówić, zmieniał się wraz z nabywaną wiedzą i doświadczeniem. Trochę też eksperymentowałam, wykluczając lub dodając różne produkty i obserwując swój organizm.
Skąd czerpałaś informacje na temat zdrowego odżywiania?
Czytałam wiele blogów i książek z dziedziny dietetyki. Odwiedzałam też fora internetowe, aczkolwiek, jak wiadomo, trudno nazwać to miejsce dobrym źródłem wiedzy. Niedawno skończyłam kursy dietetyki i czekam na wynik egzaminu.
Zobacz także:
Czym kierowałaś się w trakcie wyboru treningu, który, jako uzupełnienie diety, miał pomóc schudnąć?
Niestety przez długi czas wystrzegałam się aktywności, po prostu jej nie lubiłam. Zawsze trudno było mi się zmotywować do ruszenia na siłownię. Oczywiście, miałam kilka prób, ale spełzły na niczym. Latem było o tyle lepiej, że lubiłam jeździć na rowerze.
Dopiero od grudnia zeszłego roku, czyli sześciu miesięcy, regularnie trenuję. Najpierw był to typowy siłowy trening rozpisany przez trenera. Aktualnie jestem pod opieką trenerki personalnej, pod której okiem robię treningi interwałowe, dostosowane do moich potrzeb. Bardzo sobie chwalę ten typ aktywności, bo zauważyłam, że daję z siebie dużo więcej, gdy mam nad sobą przysłowiowy bat (śmiech). Szczerze polecam swoją trenerkę, Martę Gregorczyk, bo jest naprawdę świetna!
W pewnym momencie znów zaczęłaś przybierać na wadze. Jak udało ci się przetrwać ten kryzys?
Osiągnęłam wagę 68 kilogramów i byłam szczęśliwa. Właściwie uznałam, że jest dobrze. Zaczęłam sobie na więcej pozwalać, ale w granicach rozsądku. Trzymałam tę wagę (z wahaniami 3-4 kilogramy) przez długi czas. W tym czasie nawet rzuciłam palenie.
Niestety miałam w życiu bardzo trudny moment, a że jestem typowym zajadaczem stresu, zaczęłam pochłaniać słodkości, które sukcesywnie dodawały mi centymetrów w biodrach. Obudziłam się, gdy okazało się, że cała garderoba nagle się skurczyła, a na wadze zobaczyłam znów kilkanaście kilogramów więcej. Co prawda, nie wróciłam do wagi 104, ale do 86 kilogramów, co było dla mnie równie przerażające.
Dlatego znów musiałam się bardzo spiąć i zawalczyć. Szczerze mówiąc, miałam wrażenie, że ten kolejny raz był jeszcze trudniejszy. Ale siłą woli udało mi się (śmiech). Z biegiem czasu motywacja była jeszcze większa niż poprzednio. Tym razem zaowocowało to dodatkowo powstaniem instabloga i fanpage’a, miejsc w których staram się pokazać innym, że odchudzanie może być przyjemne. Kształcę się też w zakresie dietetyki i być może będę coś w tym kierunku robić w przyszłości.
Jakimi zmianami, poza tymi związanymi z wyglądem, zaowocowało zrzucenie 40 kilogramów?
Przede wszystkim wzrosło moje poczucie własnej wartości. Stałam się bardziej kontaktowa, uśmiechnięta, po prostu pewniejsza siebie. Oczywiście, to wszystko siedzi w naszej głowie. Bo wcale nie musi być tak, że jak osoba ma nadwagę, to od razu jest ponura i zakompleksiona.
Teraz obserwuję wiele kobiet, które mimo kilku czy kilkunastu kilogramów więcej wyglądają na bardzo pewne siebie, chodzą z głową uniesioną ku górze i są dumne ze swoich krągłości, dbają o nie i potrafią podkreślić zalety. Niestety, u mnie problem tkwił w psychice. Nie potrafiłam siebie zaakceptować w rozmiarze xxl (schudłam z rozmiaru 48 na 38).
Dodatkowo mam więcej energii do działania, spędzania czasu z córką i partnerem. Mam ochotę robić więcej rzeczy: wyjść na rower i spacer, a nie tak jak kiedyś siedzieć tylko w domu (śmiech).
W jaki sposób zmotywować się do walki o zgrabną sylwetkę? Jakiej rady udzieliłabyś osobom, które próbują schudnąć, ale brak efektów powoduje, że nie wierzą w sukces?
Na wstępie starałabym się ustalić, dlaczego w ten sukces nie wierzą. Wiele osób pisze do mnie na portalach społecznościowych, ponieważ są zdziwieni, że na diecie można jeść tyle dobrych rzeczy. Nadal pokutuje wiele dietetycznych mitów i większość ludzi myśli, że dieta to głodówka i katorga, a ja udowadniam, że tak nie jest!
Zobacz także:
Każdy musi też pamiętać, że robi to dla siebie, nie dla męża, mamy, babci. Dla siebie! Bo to Twoje zdrowie, Twoje ciało, Twoja głowa! Masz czuć się dobrze sama ze sobą. Na każdego działa coś innego, trudno znaleźć jedną złotą radę. Ja powtarzam tylko, żeby dać sobie czas! Odchudzanie to długi proces, nie warto go przyśpieszać, bo możemy narobić sobie szkód. Należy podejść do tego z głową. Nie przytyliśmy w miesiąc, więc i nie schudniemy w takim czasie.
Efekty będą, jeśli nie będziemy katować swojego ciała drastycznymi głodówkami, dietami cud czy łykać tabletki, zamiast zdrowo jeść. Zapraszam do siebie na Instagram, tam zobaczycie, że chcieć to móc. Dodam też, że nadal walczę, może już nie tyle o zrzucenie kilogramów, ile o wypracowanie sylwetki poprzez treningi. Pomaga mi w tym zdrowe jedzenie, co nie oznacza, że nie pozwalam sobie czasem na coś “zakazanego”.