Jakie ryby jeść nad polskim morzem? Niektóre gatunki lepiej omijać szerokim łukiem
Jak wakacje nad polskim morzem, to i nadmorski przysmak. Ale którą rybę wybrać, a które lepiej sobie darować? Menu licznych smażalni i restauracji obejmuje od kilku do kilkudziesięciu gatunków ryb, a wśród nich znaleźć można pstrąga, łososia, karpia czy okonia nilowego lub pangę. - Wybierajmy te ryby, które żyją krótko, czyli dorsza czy flądrę, która dodatkowo jest rybą niskodenną, więc jest w mniejszym stopniu narażona na przenikanie dużych ilości substancji toksycznych do mięsa - mówi dietetyk Agnieszka Piskała-Topczewska.
1. Smażalnie nad Bałtykiem – to znajdziesz w menu
Przejrzeliśmy menu kilku smażalni i restauracji położonych w różnych nadmorskich i atrakcyjnych turystycznie miejscowościach. Wybór był ogromny: kergulena, miruna, limanda, sandacz, morszczuk, pstrąg i łosoś. Nie brakowało halibuta, dorsza, soli i lina, szczupaka, a nawet pangi czy okonia nilowego. Często można było natrafić na makrelę, śledzia, miętusa czy szprotkę oraz flądrę. To zestawienie zawiera ryby spoza Bałtyku, w tym hodowlane oraz słodkowodne, a przecież chcemy zjeść świeżo złowioną, niemrożoną rybę morską.
- Myślimy zazwyczaj, że dorsz, śledź czy flądra to niemal jedyne ryby bałtyckie i niewiele więcej w tym morzu pływa. Natomiast mintaj, morszczuk, tilapia, okoń czy miruna także w nim występują, choć w niewielkich ilościach – mówi w rozmowie z WP abcZdrowie dietetyk, diet coach i założycielka NutritionLab Agnieszka Piskała-Topczewska.
- Jesiotr czy pstrąg to ryby słodkowodne, ale one występują także przybrzeżnie przy ujściu Wisły do Bałtyku, bo wpływają na tarło do morza, więc nic dziwnego, że trafiają na stoły w nadmorskich kurortach – dodaje ekspertka.
Zaznacza, że powinniśmy bez obaw sięgać po ten przysmak morza – zgodnie z zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) ryby powinniśmy jeść aż dwa razy w ciągu tygodnia. Jak się ma do tego polska rzeczywistość?
- Badania wskazują, że pik częstości spożycia ryb w Polsce obserwuje się w okresie Wielkiego Postu, potem bardzo duży skok w okresie wakacji i maleńki wzrost w czasie Wigilii. Poza tym, Polacy ryb nie jedzą – tłumaczy dietetyk.
A jeśli jedzą, to nie zawsze jest to słuszny wybór. Które ryby warto zamówić podczas wakacji nad polskim morzem?
2. Ryby, które warto zamawiać nad Bałtykiem
- Wybierajmy te ryby, które żyją krótko, czyli dorsza czy flądrę, która dodatkowo jest rybą niskodenną, więc jest w mniejszym stopniu narażona na przenikanie dużych ilości substancji toksycznych do mięsa. Inne ryby, które warto jeść, to śledź czy makrela – wymienia ekspertka i dodaje: - Można bez obaw jeść sardynki, choć wiem, że niektórzy mają do nich awersję, bo to małe rybki, serwowane w całości, wraz z oczami i kręgosłupem.
W rybach morskich znajdziemy źródło lekkostrawnego i dobrze przyswajalnego białka, witamin A, D, E oraz K, a także cennych kwasów tłuszczowych nienasyconych. Są też zasobne w magnez, fosfor, potas, selen, miedź, mangan i jod.
- W rybach morskich najcenniejsze są kwasy omega-3, a nie jod, jak niektórzy uważają. W Polsce mamy jodowaną sól, a sól Polacy wyjątkowo kochają. Już jakiś czas temu WHO wykluczyło nas z listy krajów, które mają niedobory jodu – uprzedza ekspertka.
3. Tych ryb lepiej nie zamawiaj
Których lepiej unikać? Zdecydowanie pangi, choć na szczęście można na nią natrafić coraz rzadziej.
- To nie jest ryba występująca naturalnie w przyrodzie. Panga to twór genetyczny stworzony na potrzeby szerokiego rynku konsumpcyjnego. Hoduje się ją głównie w Wietnamie w basenach. Odpowiednio się ją karmi, podając m.in. hormony wzrostu, tak by w krótkim czasie uzyskała odpowiedni gabaryt – ostrzega ekspertka.
Zwraca uwagę także na kochanego przez Polaków łososia. Jeśli w karcie brakuje adnotacji, że jest to łosoś dziki, północnoatlantycki, charakteryzujący się beżowym, a nie intensywnie różowym kolorem mięsa, lepiej sobie darować.
- Miałam okazję widzieć taką hodowlę łososia i nigdy nie zapomnę, w jaki sposób zapobiega się tam bakteriologicznej katastrofie związanej z mnogością ryb stłoczonych w małym zbiorniku wodnym. Mianowicie wiadrami dodaje się do akwenów hodowlanych antybiotyki, ale też hormony wzrostu, z kolei kolor mięsa to efekt dokarmiania łososia mączką karotenową – mówi ekspertka.
Ostatnią kategorią ryb są te, które żyją długo i osiągają duże gabaryty – w tym miecznik, tuńczyk czy rekin.
- Tuńczyk, aby uzyskać odpowiedni gabaryt, czyli ok. 40-50 kg, musi żyć 20-30 lat. Najczęściej także ten gatunek ryb jest poławiany w morzach, w których dochodzi do różnego rodzaju katastrof statków przewożących ropę do Europy itd. Stężenia kadmu, ołowiu czy cynku są wielokrotnie przekroczone w rybim mięsie – tłumaczy.
4. Smażalnia ryb – najczęstsze grzechy restauratorów
Bałtycka ryba jest świeża, łowiona tego samego dnia i dostarczona do smażalni przez rybaka? Dietetyk twierdzi, że to wcale nie jest pewnik. W wielu nadmorskich smażalniach latem dostaniemy rybę mrożoną.
- W 2020 roku mieliśmy zakaz połowu ryb w Morzu Bałtyckim w okresie od 4 czerwca do 31 sierpnia – to rozporządzenie Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej z 2019 roku. Dla poszczególnych gatunków są dodatkowe obostrzenia – mówi ekspertka.
"Okresy ochronne są ustalane co roku, więc w kolejnych latach ograniczenia mogą być większe lub mniejsze. W 2020 roku od 4 czerwca do 31 sierpnia w południowej części Bałtyku obowiązywał całkowity zakaz jakichkolwiek połowów, w tym ryb pelagicznych (np. śledzi)" - czytamy w oświadczeniu Kołobrzeskiej Grupy Producentów Ryb Sp. z o.o. na naturalniebałtyckie.pl.
- Na przykład dorsza nie można łowić między majem a czerwcem, bo to właściwie wymierający gatunek. Według szacunków za pięć do dziesięciu lat dorsza może już w ogóle nie być w wodach morskich - podkreśla ekspertka.
Nie musimy się bać ryb mrożonych, ale już tego, jakiej zostały poddane obróbce cieplnej i w jakim towarzystwie zostaną zaserwowane – decydowanie tak.
- Część smażalni odrobiła lekcję i afiszuje się tym, że ma ryby bez panierki, z pieca, ale też daje wybór w postaci ziemniaków, a nie tylko frytek. Kilka lat temu panierowana, tłusta ryba, frytki i surówka z majonezem były obowiązkowe – przypomina dietetyk.
To nie tylko nadmiar kalorii czy tłuszczów, ale też zagrożenie ze strony rakotwórczych izomerów trans we fryturze. Na rybę panierowaną lepiej uważać nie tylko z powodu jej wyższej kaloryczności.
- Nie każdy wie, że panierka wchłania ok. 30 proc. tłuszczu, więc jeżeli kupujemy rybę na wagę i mamy cenę za 100 g, to płacimy w jednej trzeciej za tłuszcz z panierką, a nie za rybę – przestrzega Piskała-Topczewska.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl